Quantcast
Channel: Biały w Chinach, Blog o Chinach z Chin - życie w Chinach
Viewing all 69 articles
Browse latest View live

Zdrowych Świąt i Po Świętach - Ku Pamięci Także

$
0
0

No i znowu roczek zbiegł - co Wam życzyć w Nowym?. Żadnego miliona w Totka, bogactwa, pomyslności, bo to się nie spełnia. Ale Zdrowych i Pogodnych swiat to możecie miec, życze Wam tego z całego serca. Za kilka godzin już się zaczniecie obżerać - z umiarem proszę. Tutaj świąt nie obchodzi się a że się włóczę po świecie, wiec już dawno-dawno temu siedzałem przy wigilijnym stole. Trochę ckni się i zazdrość łapie, przeżyje.

Przeglądnąłem stare zdjęcia i trafiłem na pierwszy dzień z moją Chinką, Marzec 29, 2001. Szukałem w galeriach sztuki chińskiego Nikifora, ona pracowała w jednej. Człowiek był młody, piękny i bogaty (niestety tylko w doświadczeniach, po drugim rozwodzie, więc goły jak mysz kościelna i z długami, ale szczęśliwy i pełen energii), i i tak życie się toczy. Przy okazji dorobiło się drabinkę, 10, 8 i 5 latek więc więcej śmiechu i radości w tym życiu. A sam? - stary pierdzel, zżęda i maruda!! - Nic z tych rzeczy, dalej młody i pełen energii i kto wie, może przedłużymy drabinkę, teraz się buduję. Oczywiście oprócz przyjemności są też obowiązki - Dziewczynki zażyczyly sobie w szkole na dzisiaj abym zrobił im pączki - dla całej klasy razy dwa. Więc trzeba rękawy zakasać, bo pączków ma być setka. Kiedyś się piekło w piekarni, ale teraz domowym sposobem. Co cóż, nie święci garki lepią, tata-google pomoże. Pierwszy raz dodawalem dżem i kleiłem  - w pieczeniu dżem uciekł. Drugie podejście - dżem dodam z rękawa po upieczeniu - pączki już były za zimne, nie chce się wciskać. No trudno, znajomi i security w okolicy są obdzieleni "takimi pączkami" Nastepne podejście, już rośnie ciasto pod poduszkami - nie mam pierzyny, a Mama tak robiła. Zapomniałem dodać alkoholu, trzeba znowu miesić ciasto. Nie mam spirytusu więc dodaję brandy - mam nadzieję ze dzieciarnia się nie upije. 

------------

Pączki zrobione, za dwie godziny zabieram do szkoły. Niestety, piekarz ze mnie do d.. bo w garowni podkręciłem parę i wyszły kluski, nie ma ładnych kuleczek, ale zjeżć można. Jak wrócę ze szkoły to dorzucę zdjęcia jak chińska dzieciarnia obżera się polskimi pączkami.

 

A to mój dzisiejszy przedświąteczny obiad - mamy panią do gotowania i sprzątania, ale już mam dość chińskiego papu, wolę sam zrobić sobie coś prostego i zdrowszego.

Przedszkolaki, czyli Horus także mieli dzisiaj swoje występy, ale nie załapałem sie na to z kamerą.


Chińskie Marzenia 2016

$
0
0

Okleili lokalne ulice reklamami. Nic nowego, ciągle zmieniają na nowe, mają pewnie problemy ze sprzedarzą domów, albo próbuja zatrzymać sprzedających, bo ceny powoli spadalą. Ale z jednej reklamy to się uśmiałem, zobacz zdjęcie poniżej.

Nasze osiedle to takie srednio-bogatrze, domy 200-400 m2, w cenie 3-6 milionów, trochę wyżej niż klasa średnia, zresztą aby tutaj mieszkać trzeba mieć swój bizz, z pracy rąk raczej się nie uda. Nic ciekawego, zduszone aby wepchnąć jak najwięcej domów, 3-pietrowe, bo przecież babcia i dziadek też meszkają. Zresztą bogatsi Chinczycy kupują domy dla dzieci i żony, swoje prywatne zycie załatwia sie w klubach MTV czy w karaoke, albo też w drugim podobnym domu z  konkubiną, żadne luksusy, często są zimne i nieprzytulne. Dość oszczędnie i aby nie wydawać pieniędzy na ogródek, pokrywa sie wokół cementem i marmurami, aby sąsiedzi mogli zazdrościć, kamienna pustynia. A nagle na drodze widzę angielskiego lokaja, jakby już czekał na ciebie.

Mają Chinole- marketyngowce wyobrażnie, już im lokalna pomoc domowa nie wystarcza. Najczęściej zatrudnia się lokalne panie, a ze lokalna kuchnia jest kiepska, więc macie prymitywne jedzionko, innego pani-pomoc domowa nie potrafi zrobić i się nie potrafi nauczyć bo czytać nie potrafi. Już im się marzy nie tylko służba typu przeflansowana Filipinka z Hong Kongu ze zmywana, ale mowiąca po angielsku, ale ma to być rasowy angielski lokaj. Nowobogackim mąci sie w głowach jaki to high-life, a ci sami jeszcze 20 lat temu mieszkali po społu ze świnkami czy z inną nierogacizną i to im nie przeszkadzało, zobacz na moim filmiku jak nadal mieszkają w fabrykach.

Mieszkania Chińskich Robotników  - https://www.youtube.com/watch?v=v31ACkkOTv8

Oczywiscie są tacy którzy mają taką forsę ze stać ich na lokaja, ale nie ci z okolicy. W pobliżu jest tylko 6 dużych rezydencji gdzie już lokaj by się przydal, ale tylko 2 są zamieszkałe. Żaden lokalny Chińczyk nie dorosnął jeszcze do własnego szofera czy ogrodnika. Potrzeba na to conajmniej pokolenie, i nie tylko pogoń za forsą, muszą także troche popracowac nad sobą, bo całą chińską inteligencję czy arystokrację Mao wyrznął, nowa dopiero dorasta. 

Pytacie mnie czy w Chinach buduje sie tylko w stylu pseudo-europejskim. Tak jest zbudowane moje osiedle, trochę dalej jest osiedle w stylu chińskim. Muszę tylko wyparzyć swoje klejnoty w naszej bani (te duże domy nie maja wanien, tylko 5-6 łazienek z prysznicami) i za kilka godzin będzie nastepny filmik, zaglądnijcie na https://www.youtube.com/user/hamchinatube

Chińska Shanghajska Giełda

$
0
0

Świat znowu wpadł w panikę że chińskie gosposie, sklepikarki i właściciele warzywniaków (w USA to byli jeszcze kelnerzy i fryzjerzy) na nowy rok sprzedali troche papierów i giełda zjechała na dół, świat w panice, zły znak na nowy rok. Dokładnie widać jak ten zachodni świat jest zbudowany i wisi na gwozdziu w ubikacji chińskiej klasy sredniej, dość licznej i stale bogacącej się. 

W odróznieniu od ekonommi USA i zachodniej Europy, chińska giełlda nie jest wyznacznikiem czy barometrem stanu chińskiego smoka. W Chinach na giełdzie inwestuje 100-110 milionów drobnych spekulantów i nawet o nich rząd dba aby za dużo nie stracili. Zresztą jakby nawet zamkneli ten jarmark spekulantów i finansowych cwaniaków, Chiny by się nie zawalily, ale zachodni świat na pewno by padł. Chiny mają więc dobry wytrych na ameryke, wystarczy tylko zamknąć swoją giełdę. Oczywiscie nie zrobią (na razie) tego, gdyż połowa z tych 100 milionów byłaby na minusie i na razie zachowuje sie Status Quo - warzywniaki mogą zarobić, ale mogą też trochę stracic. Giełda to zamknięte koło czyli teoretycznie połowa traci, druga połowa zarabia, chociaż w rzeczywistosci jest to 80/20%, a w ameryce jest to nawet 99/1%, tylko jeden procent nabija sobie sakiewkę.

Chiny to oprócz robotników na wynajem to także ogromna rzesza drobnych producentów i oni napędzaja ekonomię, na codzien bardzo mało ludzi liczy na gruszki z wierzby z zainwestowanych na giełdzie pieniędzy. Dotychczas kupowali domy, od razu kilka bo rynek szedl do góry. Już zastopowało, u mnie w okolicy pół domów stojacych od lat pustych jest wystawiona na sprzedaż, zobacz zdjęcia poniżej. W  2008-mym roku zapytalem o cene jednego domu w okolicy - właściciel wołał 8 milionów, jak 5 lat wcześniej kupił za 2 miliony a cena podobnych była 5-6 milionow. Twierdził, że jest to dobra lokata kapitału, bo za 2-3 lata będzie warta 10 milionów, a teraz jest 3. Giełda szła do góry, więc szarańcza tam wrzuciła swoje oszczędności, ale to się juz także skończyło. 

Co nowego? Shanghai Index będzie oscylował około 3000, ale jak będzie potrzeba to obniżą do go do 1000, będzie płacz na Zachodzie, a Chiny będą nadal sie rozwijały. Może nie 7-10 rocznie jak było dotychczas, ale to był dziki zachód, ogromne zacofanie w stosunku do Zachodu, obecnie Chiny wstępują w okres stabilizacji i zwiększanie własnej konsumpcji, nie tylko bogacenie się. Przez wieki Chiny były samowystarczalne, nie mieli potrzeby niczego od zachodu ani kupować, ani sprzedawać, i do tego dążą znowu. Oczywiscie Zachód będzie starał sie zrobić coś podobnego co doprowadziło do wojny opiumowej, ale czy się uda? Bez względu co się stanie, XXI wiek należy do Chin.

Dwa poniższe zdjęcia do uśmiania się jak małe domki obija sie marmurem, po sam komin który jest także dla ozdoby, bo kominków u mnie w okolicy nie buduje się.

Chińskie Perły i Nefryty

$
0
0

Wpadło mi w oko zdjęcie z komputera jak byliśmy na Haynan, na chińskich Hawajach.

W okolicy Sanya jest na morzu wiele farm perłowych, więc w mieście jest duży rynek pereł, trzeba się było zaopatrzyć w prezenty jak pojadę do Polski. Niestety, nie wybrałem się, więc przy okazji wysyłki także zapakowałem i dotarły dzień przed wigillia, akurat pod choinkę i moje polskie baby sikają w majty z radości. Mam nadzieję ze nie obrażam, bo zawsze miałem niewyparzony pysk - to nie są zlośliwości. A sam nie potrafię funkjonować bez baby, zawsze musi być coś miękkiego i mokrego w zasięgu ręki. I tak dużo lepiej niż kolega który mawia ze ma w domu 6 suk -  trzy córki, żonę, teściową i małego pieska, też suka. 

Jak brat twierdzi paczka byla otwierana kilka razy przez różne urzędy celne, ale nic nie zginęło i nie trzeba było płacić cła czy podatków.

W tym roku już muszę pojechać do Polszy, w magazynie gniją kanapy, trzeba coś z nimi zrobic. Nie lubię jechać z pustymi rękoma, trzeba szukam coś nowego. Dobrze się składa, że za dwa tygodnie zaczyna się nowy chiński rok i trzeba gdzieś się ruszyć. Planujemy pojechać do Yunnan, to około 2000 km stąd w jedną stronę, a że mam zamiar powłóczyć się tam i poszukać przyszłego swojego gniazdka, więc jedziemy samochodem. Po autostradach to tylko dwa dni jazdy, 1000 km dziennie nie problem, a tam będziemy 2-3 tygodnie. Z Yunnan to już rzut beretem do Burmy, a Burma jest stolicą nefrytów (jade) na świecie. Trzeba więc odwiedzić rynek w Ruili na granicy z Burmą, jest tam duży rynek szmuglowanych nefrytów. Oczywiście nie nastawiam się na zakupy wielkości cegły chińskiej waluty, bo byle kamyczek najwyższej klasy to kilka tysięcy dolców, ale coś drugiego sortu, coś podobnego jak kupilismy perły, coś do noszenia na codzień bez ryzyka że ktoś będzie chciał złamać kark aby to ukraść. Mam 3 siostry i trzech braci, mają żony i córki, więc tych paciorków potrzeba mnogo. Kiedyś dobrze było mieć wujka w Ameryce, teraz chyba jest lepiej mieć w Chinach.

Pożyjemy, zobaczymy, opis podrózy i filmiki też będą.

 

Posadzili mi Tescia w Ciurmie - na 10 Dni

$
0
0

Pisałem wcześniej o maszynach do hazardu - jest nielegalna, ale stoją w kazdym sklepiku, u teścia stoi także. Chińczycy to patologiczni gamblerzy i niekiedy kolejka do maszyny. Teściu ma z tego jakieś grosze, ale to tylko mały procent około 4% co zbiera właściciel maszyny. Próbowałem kilka razy wyrzucić maszynę ale teściu prosi abym zostawił bo mogą mu spalić sklepik. Chowałem ją kilka  razy, ale w końcu przywiązali ją do ściany na łańcuchu - już rozcinałem łancuch, ale teściu zaczął rozpaczać. Niedawno zdarzyło się we wsi że nowy właściciel sklepiku powiedzał że nie chce tej maszyny albo chcial wstawić swoją - to go tak pobili że wylądował w szpitalu. Są naloty policji, ale przed nimi są najczęściej telefony aby schować maszynę, mają wtykę w policji. Podobno płacą policji 40 RMB dziennie za maszynę, jeden mafioso ma ich z 50, takich w okolicy jest kilku, więc dla gliny płynie gotówka szerokim korytem. Niekiedy zabierali maszyne, ale po 2 dniach przywozili ją spowrotem, dalej pracowała.

Ale przed świętami na wszystkie sklepiki w okolicy zrobiono nalot jednoczesnie. Już nie było telefonów, bo zrobiła to policja z powiatu - z wyższego szczebla i znowu maszynę zabrali. Przy okazji zabrali jeden mój miecz, bedę starał się go odzyskać.  Tym razem zabrali też tescia, ale powiedzeli, ze jak zapłaci 5000, to go wypuszczą. Tesciowa zapłaciła, to dopiero wtedy powiedzieli ze to tylko kara a on ma i tak siedzieć 10 dni. Odwiedziłem go w pudle zanieść trochę forsy i ciuchów, bo zimno w ciupie i żarcie kiepskie. Przy okazji teściu prosi aby wpłacić na konto "kolegi" 200 RMB - jakiś kryminalista który siedzi dwa lata i jest pomocnikiem klawiczy szantażuje innych - jakoby będzie miał łatwiejsze życie w pudle - trzeba bylo zapłacic. Żartowałem, ze maszyna wróci do sklepiku szybciej niż teściu. Aby go pocieszyć w ciupie to powiedzałem, że następnym razem niech mnie posadzą, ale nie więcej niż na 3 dni, bedzie co opisywać. On z kolei na serio, abym uważal, gdyż sklepik jest na terenie mojej fabryki więc jako właściciel gdybym był w sklepiku, to mnie mogliby posadzić. 10 dni to za długo, pewnie nudziłbym się w pudle bo nie pozwoliłbym zagonić się do pracy i bylaby dobra dietka. Wszyscy w chińskiej ciupie muszą pracować, bo nie dostaną korytka. Zamykają więc szybko z byle powodu, tania siła robocza, rzeczywiscie za miskę ryżu. 

Chińskie Biznesy z Białych Dzieci

$
0
0

Kiedyś w Ameryce zapytano sławnego aktora dlaczego chciał do Hollywood? Prosta i szybka odpowiedz, bo w  filmie płacą najlepiej i nie ma dużo pracy. Kiedyś czytałem że jak zauważą jakąś ciekawą twarz która może się im przydać w filmie, to od razu podsuwają kontrakt na kilka tygodni płacone 5000 dolców za tydzien - tyle to ja zarobiłem na czysto w pierwszym roku jak przyjechałem do Hameryki, było to jednak dość dawno.

Dużo bab ma parcie na szkło, moja też i wozi dzieci do Kantonu - zdjęcia, tance, prezentacje, udział w zabawach przed kamerami, często zapychanie dziur w lokalnej dziecinnej telewizji S5. Dzieci troche inne bo białawe i umieją po chińsku. Forsy z tego nie ma, może kiedyś, tylko zapłacą za hotel i żarcie i to nie zawsze, raz tylko Mia wygrała 2000. Ale koleżanka Amy ze szkoły, pół Chinka-pół Brazylijka, 10-latka, zarabia podobno 10000 co miesiąc, ale jest w tym biznesie juz 3- ci rok. Najczęściej poprzez reklamy ciuchów, ale moje dzieci to jak dotąd tylko w TV, mama robi im twarz i prawie co tydzień jeżdzą do Kantonu. Wczoraj Amy wróciła po północy, była prezenterką, w środę Mia jedzie, będzie tańczyć przed kamerami. Horus jeszcze ma  opory, ale już go powoli przekupują zabawkami i karmieniem małego białego tygrysika z Zoo - on też tygrys z chińskiego zodiaku. Widziałem juz go w TVS5, mają mi przesłać film to puszczę na YT. Chłopak lubi kung-fu, trzeba go wysłać na kursy, bedzie kiedyś polskim Bruce Lee, na takich będzie w chińskich TV i w filmach zawsze zapotrzebowanie, przeciez nie zostanie inżynierem. Sam zostałem i zrobilem tą pomyłkę chociaz jestem humanistą, ale wtedy to był pewny chleb a po ukończeniu np historii na nauczyciela to się nie nadaję.

Rada więc dla polskich rodziców, jeśli chcą zapewnić swoim pociechom łatwiejsze zycie - kierunek Chiny. Oczywiście początki nie są łatwe, powiedzmy rok-dwa nim się nie nauczy chińskiego i złapie kontakty, ale póżniej sky that limit.  Na wybrzeżu, Kanton-Shanghai- Pekin to już trudno i gęsto, na każdy casting czyli wybór przychodzi kilkaset mam z pociechami i oczywiście, każda mama twierdzi że ich pociecha to naj-naj. Ale i tak biała twarz ma większe szanse. A gdzieś na zachodzie Chin gdzie białych jak na lekarstwo a przeciez TV też tam mają - wydaje mi się że konkurencja jest tam dużo mniejsza. Trzeba uważać na naciągaczy, tacy zaczepiali mnie kilka razy w Kantonie jak byliśmy z dziećmi. Oferują góry, kontakty, trzeba tylko im zapłacić. Mogą pomóc, czegoś tam nauczą, zrobią porfolio zdjęciowe, ale to nie jest tania impreza i nic pewnego.

Na koncu są zdjecia moich chlopaków z pierwszego polskiego białego rzutu i dziewczynki, rzut czerwony, 12.5% Indianki. Jeszcze mi brakuje tylko zielonych dzieci i już bedzie pełna tęcza.

Znowu Dzieciska

$
0
0

Pchają mi dzieci na szkło. Chciałem mieć z tego film i pokazać ludziom, ale jeszcze nie dostałem, tylko link z youku. 

Ku pamięci. Ami była konfejasjerką na pokazie młodych talentów z Kantonie

http://v.youku.com/v_show/id_XMTQ1MDQ4MjU4NA==.html?sharefrom=iphone&x&from=timeline&isappinstalled=0

Kiedys pracowałem w firmie Future Media Talents. Otóż Chińscy rodzice potrafią wydać dość dużo pieniędzy aby swoje pociechy zobaczyć na ekranie TV. Często są to pokraki, beztalencia, ale są i to wcale nie jest trudno. Trzeba tylko wydać pagórek forsy i czasu. Oczywiście kursy tańca, spiewu, fortepianu, baletu, prezenterka, a dla chlopców takze szkoła kung-fu, jest takich szkół w każdym chińskim mieście dość dużo. Póżniej trzeba opracować choreografię - znajdze się taką osobę, dobrać zespół grajków, kogoś kto umie spiewać, kupić dobry sprzęt nagłaśniający i estradę i już show gotowe, w tlumie dziecie zostaje artystką. Tak się zdarza na całym swiecie, że dzieci aktorow, ?? Celebrities??, także zostają aktorami czy aktorkami, czy tak wszyscy mają talent?? Nauczony, wyuczony, mój drogi. Dziecię zresztą nawet nie musi być na scenie, trzeba tylko zrobić 3D model i zrobić hologram - ruchy, taniec i spiew dorobi się komputerowo, nie jest to zbyt skomplikowany proces, poszukajcie na YT Hatsune Miku. To nie musi być spiew mechaniczny. Poczekamy trochę i zobaczycie ze jakieś dziecię polskiego celebryta a raczej jego hologram zacznie spiewać oryginalne piosenki Ordonówny. W Future Media Talents mielismy mnóstwo zgłoszeń dzieci także z Polski jakie to one są uzdolnione. Rodzic wierzy w to, ja też, ale aby publika w to uwierzyła, na to już trzeba było wydać milion RMB - niektorych Chińczyków było na to stać, ale Polacy już przestawali wierzyć w możliwości swoich pociech.

Podobny problem z polskimi kapelami w Chinach. Rynek istnieje, ale te dotychczasowe nie potrafily wyjść ze swietlicy szkolnej, niekiedy zapchanej do pełna, chociażby do amfiteatru w parku, na to potrzeba forsy i innego myślenia. Podobno polskie disco polo wydało miliony miliony płyt w Chinach, jakoś nigdy ich nie słyszałem czy widzałem. Innym dużym problemem są polscy artyści, oczywiście przez duże A - są  znanymi artystami w swojej Koziej Wólce Dolnej, w powiecie to już mają problemy z wizerunkiem, niekiedy widzę ogłoszenia takich na facebooku. Nawet tacy mogą zaistnieć w Chinach, ale  - prawdopodobnie to się nie zdarzy.

Hatsune Miku

Słaby Angielski w Chińskich Szkołach - Pytania o Angielskie Szkoły

$
0
0

Dzieci uczęszczaja do prywatnej szkoły chińsko-angielskiej (???),  ale mają tyle nauczania angielskiego, ze ani A ani B - nic dziwnego, jest jeden czy dwóch nauczycieli Anglików na 1000 ucznów (jeden z Australii, nowy nauczyciel z Anglii pije, każe się nazywać Sir), czyli 2 minuty ich czasu na tydzień na jednego ucznia, więc nie ma efektów. Chińscy nauczyciele to tylko poprawiają literki i nadal nikt nie umie po angielsku a płaci się za wszystkie dzieci 75000 rocznie. Przenieść dzieci do lepszych szkół do Kantonu, to minimum 100000 rocznie za dziecko i może będzie trochę lepiej, więc czy jest sens wysyłać dzieci do takich szkół? Dzieciaki maja polskie i US paszporty, więc czy nie lepiej wysłać je do szkół w Anglii? US na teraz odpada, Amerykanie nie dali zonie wizę gdyż ja nie mam dochodów w US, biurokracja. Sam też nie muszę już być w Chinach, wręcz nudzę się, trzeba się gdzieś ruszyć. Na samo życie w Chinach wydaję 150000 rocznie (bez jedzenia i innych, tylko koszta stałe), czyli wszystkie te pieniądze mogę wydac w Europie, powiedzmy 2000 Euro na miesiąc. Trochę mało, trzeba dorzucić drugie tyle aby jakoż żyć, ale dzieciska nauczą się angielskiego. 

Trzeba więc jak najszybciej pojechać do Europy i zorientować się w temacie. A może ktoś z Czytelnikow ma już jakieś doświadczenia ze szkołami w Anglii? Trzeba tam przeprowadzic się na powiedzmy rok, wynająć jakiś domek czy mieszkanie, zoopatrzyć się w bibliotekę i jakoś ten czas upłynie, nie muszę pracować, nie szukam przecież pracy. Długi na 7.5 metra Cadillac czeka w Polsce, będzie czym jeżdzic, z nudów mogę sie zatrudnić w Londynie na Uberze, może też być jakaś frajda.

Opinie, uwagi mile witane.

PS. Nasze limo, dobre na zimną Anglię ale jeszcze lepsze dla turystów na słoneczną Maltę. Uciąc tylko dach i zrobić topless z tylu, wtedy zmieści się tam nawet orkiestra.


Damsko-Męskie Sprawki w Chinach

$
0
0

Od lat Chiny miały politykę jednego dziecka (już się skończyło, teraz 2), a to doprowadziło do dysproporcji że obecnie na 107 chłopców jest 100 dziewczynek, pomnożone przez 3/4 miliarda, więc ogromny brak kobiet. Od tego trzeba odliczyć te za młode i te za stare, panienki które nie są do wzięcia gdyż pracują w klubach karaoke (czytaj burdel), nieoficjalne 2-gie czy 3-cie żony bogatych Chińczyków. Sa też inne, nazywam urban-dziwki, one nie mają ochoty na żeniaczki, wolą często zmieniać partnerów, poczytaj o takich

http://skosnookiepozdrowienia.blox.pl/2012/05/Shanghajskie-dziewczyny.html

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,6240889,Kochasz__to_kup_mi_torebke_Louis_Vuitton.html

http://www.vjuliett.com/2015/08/chinskie-sluby/

No i co mi zostało do powiedzenia? Napiszę więc jak to jest u mnie, na prowincji.

Młody człowiek, jak już się trochę dorobi, jedzie na swoją wieś aby przywieżć żone. Musi być przygotowany na wydatek powiedzmy 100000 dla rodziców przyszłej które może dostanie spowrotem wraz z żoną ale pod warunkiem że nie ma w domu brata-singla, on też musi mieć pieniążki na kupno swojej żony. Kto tam dba o jakieś miłości, najważniejsze aby młoda urodziła męskiego potomka. Mam własnie taką sąsiadke, już w ciąży. Musi być syn, bo to on będzie przyszłościa rodziny i on będzie dbał o rodziców na starość. Jak dziewcze już starsze, niezbyt ładne czy z jakimiś felerami, to jej cena spada, nawet do zera, aby ją tylko z domu wypchnąć, takie 27-letnie to już są za darmo.  Ślub i wesele też kosztuje, to wszystko na głowie pana młodego i jego rodziny. Tańsze wyjście to znalezienie sobie żony z importu w Hong Kongu - jest tam dużo agencji które oferują panny do żeniaczki najczęściej z Wietnamu czy z Laosu/Burmy za powiedzmy 30000 RMB (20000 złotych) -  Tamze to już bez wesela, typowa tranzakcja handlowa. Jeśli tylko panna przejdze pozytywnie test - badanie dziewictwa, forsa z ręki do ręki i koniec, żadnych gwarancji, zobaczcie o tym filmy na Youtubie. Panna ma wybór i ona podejmuje decyzje czy chce tego Chińczyka - może też póżniej uciec, też to się zdarza. Są też wesołe przygody że mama kupi żonę 35-letniemu synkowi a on jedynak, nie potrafi sam nawet butów zawiązać i nie wie po co to-to ma w spodniach i nie mają się ku sobie. Więc są oboje przez mamuśke obijani jak pinata na urodzinach w Meksyku, synek i nowa synowa, bo mama chce mieć wnuka jak najszybciej.

Jest w okolicy dużo młodych dziewcząt -, takie 20-25, w sklepach, w zakładach kosmetycznych, restauracje, mało ładne i mało ciekawe, żyją bo żyją. Jak mądra i cwana, znajduje dochodzącego tymczasowego towarzysza i go skubie, doi, cycka i ciągnie forsę - na zabiegi kosmetyczne, na nowe żęby bo najczesciej to wygląda jak płot stawiany po dniu kobiet, poprawienie twarzy, operacje plastyczne aby wyglądac jako-tako czy nawet ładnie. Jeszcze nie robią sobie nowych piersi czy pup, nie ma zwyczaju, najlepsza ma być buzia, to przyciąga zwierzynę. I potem obecny partner jest już za biedny, za brzydki, można znależć kogoś bardziej bogatego, forsa się najbardziej liczy w życiu.   

Kiedyś mówiło się że Chinki wolą żenić się z białymi - Sorry my friends, już nie, młode wolą bogatych Chińczyków. Starsze Chinki to jeszcze mają chętke na białych ale z innych powodów - są to rozwódki, wdowy i inne z odzysku. Chcą podróżować i żyć na cudzy koszt - szybko chcą abyś wszystkie swoje oszczędności życia przywiózł do Chin, ona już bedzie tym zarządzała. Są blogi takich którzy na tym wpadli - na początku panna wygladala jak 20-latka, bo dużo tynku i wosku na buzi, za każdym następnym spotkaniem coraz bardziej jej rzeczywisty wiek wyłaził. Jeden się ożenił- miał nawet dziecko ale zawsze miał wątpliwości czy to jego czy nie, żadnych sladów czy rysów bialasa. W biedniejszych krajach jak Wietnam, Laos, Tajlandia biała twarz ma jeszcze wartość, a raczej białasa portfel. Zresztą Polki szukają też, może być brzydki jak noc, aby tylko miał inny paszport, jakiś innostraniec z Zachodu albo arab, aby tylko kopyt nie miał. Jednak nie radziłbym nikomu wiązać się z "pracującą dziewczyną" z Tajlandii, pracującą w Pattaya na rurze czy w jakimś tamtejszym klubie. Są też wyjątki. Jak byłem w Tajlandii sam widziałem blisko dworca bardzo piękne dziewcze z bagażami - dopiero co przyjechała z prowincji i pewnie szukała pracy, sam bym się ją chętnie zaopiekował aby nie trafila do burdelu. To jest tragedia na całym świecie że najładniejsze dziewczyny często lądują w burdelach. Te gorsze są dla białych, najładniejsze Tayowie sobie zatrzymują. 

Na początki w Chinach mieszkałem w Shenzhen, jak większość przygranicznych miast, jeden wielki burdel. Hong Kong był wtedy bogaty w porównaniu z Chinami i dużo panów z HKu, średnia klasa, dla swoich "drugich żon" wynajmowała mieszkania w dzielnicy Windows of the World. Trudno było znależć normalne dziewcze. Poznałem ładną i miłą we dnie i w nocy Sweet Lulu, okazało się wkrótce że ma swojego pana który płaci jej jakąś pensję i opłaca mieszkanie - byłem drugi, szybko skończyłem znajomość. On pracuje w tygodniu w HKongu, przyjeżdzał tylko do Shenzhen na soboty, a panienka w tygodniu się zabawiała. Inna, bardzo krótka znajomość, nazywałem ją "old lady" bo była tylko 10 lat młodsza ode mnie - chciała abym kupił jej mieszkanie, naiwna. Wtedy byl dobry czas na kupno tam mieszkań - za 150 000 już można było znależć - teraz bez miliona nie masz co marzyć. Miałem znajomego Chińczyka, pytam ile ma mieszkań?. Odpowiedzal że cztery, o których żona wie. A ile masz drugich żon? obecnie tylko jedną, ale byly i 3. Teraz to on jest multimilionerem, nie musi pracować i żyje tylko z wynajmu. Takie zycie. 

W mojej okolicy jest także kilka takich drugich podwójnych małżenstw, nawet kilka domów ode mnie jest jedno. Ale oni maja już dzieci, więc pani ma już dom kupiony na jej nazwisko. Chińczycy o przyszłość swoich dzieci bardzo dbają, będzie dla nich. 

No i ostatnia grupa, starych gramolów, dziadów jak my. Jak masz ochotę i chęci, a kasa nie jest problemem, mieszka się z jakąś młódką, nigdy nie dochodzącą. Pan dba o swoją młodszą następną połowę, daje jej powiedzmy 3 tysiące miesięcznie na jej wydatki, wyśle ją na naukę angielskiego, nauczy i wprowadzi w to życie, nawet może póżniej znależć jej męża. Obie strony zadowolone, co za radość dla starucha widzieć młode dziewcze powoli zmieniającą sie w rozumną dojrzałą kobietę. Jeśli dziecko się trafi, to mama dostanie dom czy własne mieszkanie, samochód i staruch zorganizuje jej jakieś zajęcie, może to być mała jadlodajnia, sklepik, co ta panna z dzieckiem chce robić w zyciu. W drugą stronę to też pracuje - kiedyś w pociagu w Niemczech siedzała taka para naprzeciw. Ona starsza stateczna pani, on młokos i zachowywali się jak kochankowie, nie jak matka z synem. Pani uczyła młokosa angielskiego i zachowania. Kiedyś to się skończy dla nich czy dla staruchów, ale ileż frajdy z życia w miedzyczasie.  To samo bylo w Polsce za komuny, starsi Polaci z USA jeżdzili do Polski po młode żony. Kiedyś takiego skrytykowano, przecież ona cię szybko porzuci w Ameryce. Wiem o tym, przyjadę po nastepną, odpowiedzał. 

Niech się polskie panie nie krzywią na mnie że piszę z mojego czyli męskiego punktu widzenia. Jak jakaś kobita ma swoją kase, też może wybierać najlepsze kwiatuszki. Chinka która posiada największe kasyno w Macao (tata założyl, umarł już) bez żenady chwali się że ma 17-u kawalerów. Bliżej, z polskiego ogródka - polska pani doktor z Kalifornii, pogoniła jednego męża Polaka, drugi na wylocie i w obecności tego na wylocie otwarcie mówi że ona takich mężów to może mieć i 5 sztuk. Można pytać, a gdzie miłość, rodzina, bóg, naród, ojczyzna, od siebie dorzucę zatwardzenie i rozwolnienie. Gdzie jest ta miłość po 15-20 latach małżenstwa? Dzieci już na swoim, nuda straszna, jeśli nie wojna na codzień. Małżenstwa powinny być zawierane na powiedzmy 20 lat, mieć czas na wychowanie dzieci, bez szarpania się i pyskówek, a póżniej obowiązkowy rozwód. Jak chcecie żyć razem, żeńcie się znowu, ile par na to by się pisalo? Znajomi z San Diego, nie mogli już na siebie patrzeć, żarli się, dzieci już na swoim, więc podzielili co mieli i rozwód. Okazuje się że ona szybciej znalazła partnera i radość życia niż on, a on tak naciskał na rozwód. Więc nie zawsze Ona jest na tej przegranej pozycji. Swojej Chince na początku zaoferowałem że ma być ze mną 10 lat - po tym miała dostać samochód i milion i pójdze w swoją stronę, a sam wtedy byłem goły (prawie). Sytuacja się zmieniła, są dzieci, jeszcze małe i gdybym chciał się kiedyś rozejść, to pewnie wszystko zostanie dla dzieci a sam jak wyrwałbym tym razem dla siebie ten obiecany milion na nowe życie, to byłoby OK. W dawnych Chinach nie było rozwodów, nadal nie ma też zycia rodzinnego, ludzie żyją koło siebie, nie z sobą. Pan zawsze w fabryce albo na delegacji z klientami (tj u swojej drugiej-trzeciej), pani w domu wychowuje dzieci albo jak już dorosłe, gra w karty czy w warcaby z koleżankami, albo tez tańczy w parku, też z koleżankami. Ale obecnie jest już coraz więcej rozwodów , szczególnie jak nie ma dzieci a największy powód - mąż nie potrafi zapewnić żonie odpowiedniego standartu życia. Nie widzę tego co jest nagminne w Polsce - nie zabiera się żonę czy męża znajomemu czy koleżance. Po co wdeptywać w te same ślady? Jeśli chce się mieć nowe życie, bierze się młódkę. 

Idzcie w pokoju, ofiara spełniona.

nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti, Amen - kiedys moja mama chciała zrobić ze mnie księdza, byłem długo ministrantem, coś tam zostało

Kapsułki Mądrości i Długowieczności Mistrza Li Ching Yuen

$
0
0

Chinczycy w Hong Kongu juz wyprzedzili Japonię w długości życia, a kiedy Chiny będą pierwsze? Powoli, powoli się zbliżają. Więc podglądamy stare Chiny i uczymy się jak to osiągnąc. Najlepszym przykładem jest dieta i żywot Mistrza Zielarza Li Ching-Yuan który żyl podobno 256 lat. Nie tylko dieta, ale także za wszelką cenę unikanie stresów, być w ruchu i zapobiegać wyłączaniu sie naszego głównego komputera czyli szyszynki. A świat z GMO, chemia w każdej łyżce straty czy w każdej kropli wody na pewno nam w tym nie pomaga. Nasza szyszynka z każdym dniem schodzi na psy gdyż nawet w 40 roku zycia juz jest w 60% skrystalizowana, wyłączana powoli. Szukamy sposobów z całego świata, więc 3000-letnia hinduska medycyna Ayurveda też coś wnosi, współczesne teorie skracania się telemerów końcówek chromosonów naszego DNA także bierzemy pod uwagę. 

Czy jest to nasz swięty graal?. Pewnie nie, ale jesteśmy bliżej celu, możemy błądzic, ale szukamy, szukamy. Już pozytywne efekty są, testujemy, sprawdzamy, porównujemy, uczymy się. 

No i stałem się pigularzem. Mierzę, warze, mielę, wącham, próbuję na sobie. Efekty już są - wystarczy mi 6 godzin snu, żadne korzonki, łamanie czy łupanie w krzyżu, bóle w stawach, w porównaniu z rówieśnikami jestem szybszy i jakby na podwyższonych obrotach, uśmiech na twarzy, łeb też pracuje bez zarzutu i nie zwalnia. Robimy zawody z dziećmi kto szybciej wejdzie po ruchomych schodach pod prąd - one z zeszytem ze szkoły a ja z siatkami z zakupami. Zobaczymy ile lat jeszcze będę wygrywał.  A jak już nie bo one będą szybsze to nie dlatego ze starzeję się, ale dzieci dorastają. Maratonu jednak nie planuję wygrać ale jak mam życ conajmniej 120 lat to trzeba zacząć dbać o swój odwłok. 

No i jest kuchenna manufacturka. Młotkiem do schabowych rozdrabniamy korzenie, mielemy w młynku do kawy, sitkiem do herbaty eliminujemy większe kawałki, kapsułki napełniamy ręcznie jak się robiło za czasów dziadka Mroza, ale postępy są. Nie ma co się śmiać, Apple Corporation też zaczynało od garażu, najważniejsze aby mieć dobry produkt. A w środku w kapsułkach jest 10 ziół i minerałów, wszystko naturalne, żadnej chemii. Jest tam shizandra, zensheń, Gingko Biloba, Astragalus, Gotu Kola, Fo-Ti, Nicotynamide B3, DMAE, CoQ10 i Shijalit z Himalajów.  Co można zmieścić w 500 miligramowej kapsułce. Następna wersja, już jako Elixir of Life bedzie zawierala 17 składników, ale to będzie 350 mililitrowa buteleczka ze smacznym napojem. Ma on szansę wyeliminować wszelkie napoje energetyczne czy coca colę, bo będzie zdrowa, bez kofeiny, w 100% naturalna. Oprócz shilajit wszystkie składniki kiedyś opisywałem, można o każdym znależć mnóstwo informacji googlując. Nasz Shilajit jest z Tybetu zbierany na wysokościach 3000-6000 metrów, zawiera triterpeny, kwas fulwinowych i kwasy humusowe oraz jony 85 minerałów łatwo przyswajalnych przez nasz organizm oraz powodujacy że inne zioła są przyswajalne w dużo większym stopniu niż jako stosowane niezależnie. Shijalit nie jest tani bo detaliści chcą go sprzedać aż za 7 dolarów za gram, gdy w naszym słoiczku z 100-tką kapsułek jest jego 5 gramów. Można też kupić Shijalit w różnych formach, ekstrakty, ale tam jest tego tyle co kot napłakał - producenci suplementów już stosują metody medyków - jest tam tego AŻ tyle, że powinieneś tego zażywać dużo i często kupować nowe.

Nie święci garki lepią. Ideą jest doprowadzić organizm do stanu jak sie miało 40 czy 50 lat i tak utrzymać przez następne 150 lat. Oczywiście, mogą być w naszym odwłoku jakieś większe braki i trzeba bedzie jakiegoś ziela brać w końskich dawkach. Jakie to ziela mają być? Mamy czas aby poduczyć się i znależć odpowiednie. Wujek Google pomoże, ale nie zawsze, trzeba sięgać po mądre książki, a jest ich na rynku miliony. Sam szukam na Amazonie i to najczęściej używane, jak najtaniej, często po 1-99 centów plus 3.99$ za przesyłkę. Jak mam wydać 100 dolarów na książki to wolę mieć więcej różnych tanich ksiażek niż jedną nową i drogą.

Chińska wiza oraz Hong Kong po Latach

$
0
0

Z reguły w Chinach mam 3-letnią wizę inwestycyjną, ważność kończyła się w marcach. Ale ważność paszportu mi się kończyła, zrobiłem tymczasowy gdyż pojadę do Polski i zapomniałem ze wiza tym razem jest tylko do lutego. Dopiero w Yunnan zobaczyłem że wiza już się skończyła. Poszedłem do lokalnych policmajstrów w Jiangmen aby przedłużyć, znają mnie od lat, a ci wytaczają na mnie działa. Wielkie przestępstwo, pewny kryminał bo byłem bez wizy 22 dni. Dali nową wize, ale musiałem pochylić kark, ukajać się, ale dali tylko na mięsiąc i karę 6000 RMB, za 12 dni po 500, 10 dni mam za friko. Podpisałem mnóstwo papirków, odciski palców, że już jestem w Chinach kryminalistą, że nie będę żądał zwrotu pięniędzy, mam wpłacić gotówką na specjalne konto w jakimś tam banku, już jestem Bad Boy w Chinach. Co miałem robić, podpisałem i po miesiącu jak już miałem normalny 10-letni paszport poszedłem po normalną 3-letnią wizę, w końcu biznes się toczy. A moje wiejskie policjery sztorcem, muszę wyjechać z Chin i to już jutro, wiza kończy sie za dwa dni. Zresztą nie mogę dostać nowej wizy biznesowej pobytowej, bo są nowe przepisy, muszę mieć pozwolenie na pracę w Chinach. Potrzebne mi to jak umarłemu kadzidło, nie mam ochoty pracować w Chinach, chociaż kiedyś miałem kartę pracusia jak sciągałem limo z Kalifornii, była też wymagana. Należy mi sie już ichniejsza zielona karta stałego pobytu ale nie mogą mi ją wydać bo nie płacę podatków osobistych w Chinach, tylko biznesowe. Nie płace, bo nie pracuje za pensje, zresztą nie mogę, nie mam karty pracy, którą z jeszcze innych powodów nie mogą mi ją wydać, nawet gdybym się starał. Po  angielsku nazywa się to Catch 22, paragraf 22, po polsku chyba kwadratowe jaja. No trudno, trzeba jechać do Hong Kongu czy do Macao po nową wizę. No granicy znowu krzyk, przedłużyłem pobyt w Chinach nielegalnie. Zapłaciłem już wam karę, wypuszczcie mnie - po 15 minutach sprawdzania w komputerze, z bosem, w koncu wyjechalem z Chin.

W Hong Kongu poprosiłem o wizę 3-letnią, w końcu mam taką od dłuższego czasu. Zaoferowali mi 10-letnią, wielokrotne przekraczanie granicy, ale z maksymalnym 120-dniowym każdorazowym pobytem. No trudno, może nawet lepiej bo ruszę się ze swojej wioski. Miałem przygotowane papiery, większość odrzucili nie były potrzebne, nie są potrzebne certyfikaty zdrowia czy świstek z lokalnej policji, tylko opłata 1100 RMB plus 300 za ekspress - niestety, był piątek po południu, odbiór wizy w poniedzałek, muszę siedzieć w HK 3 dni. Nowa wiza jest do 2026, nawet pół roku dłużej niż ważność paszportu. Ale przy wjeżdzie do Chin znowu problemy, nie chcą mnie wpuścić, znowu polecieli do bosa, a po drugiej stronie młoda miła Chinka czekaLa na mnie bo ją zagadałem w autobusie. W końcu mnie wpuścili do tych Chin.

W końcu wylądowałem na 3 dni w Hongu Kongu. Nie lubię dużych miast, tloku. Trzeba poruszać sie jak mrówki, rzędem bo na więcej nie ma miejsca. A gdzieś dalej gdzie mniej mrówek i tloku, to zalatuje ciepłym moczem z jednej strony, z drugiej zatkanym wychodkiem, trochę dalej przypalonym i starym tłuszczem, trzeba przyspieszać kroku aby nie paśc ze smrodu. Nie ciągnie mnie do miast, nie chcę być miastowym szczurkiem, wolę być wioskowym orłem. Zresztą co za życie w mieście, słońca nawet nie widzisz, zapomnij o pobieganiu na boso po piasku. Dużo ludzi to lubi,  zostawiam im ten kopiec, nie ma sensu tracić tyle energii aby tylko przeżyć, aby nie być zadeptanym. Jednak co nowego w Hong Kongu, dawno tam nie byłem, bo i po co, chociaż blisko.

Nadal, denerwujące w centrum co chwila zaczepianie "copy watch" czy "tailor", krawiec, albo "cheap room", panienki do wynajęcia na godzinę też zaczepiają. Już poznaję kilka twarzy, żyją z tego od lat, z małych prowizji. Kiedyś poszedlem z takim do krawca, za "garnitur", koszulę i dwa krawaty wołał 1800 HK$, około 900 złotych. Chciałem wybrać lepszy materiał, to cena już była 5000, taniej kupię oryginalną Zeldę czy Armani. Oferują takie ubranka dla Józka do kościoła w niedzielę, z garniturem to jeszcze nie ma nic wspólnego.

W porównaniu z Chinami, zastój, prawie nic nowego się nie buduje. Tylko na nabrzeżu, gdzie zabrali wodzie troche ziemi. Kiedyś przystanek promu, ferry, był bardzo blisko bialego budynku poczty na wyspie Hong Kong, teraz to kilkaset metrów dalej - zabrali miejsce wodzie, zasypali i będą kiedyś stały nowe wieżowce. Z drugiej strony terminalu Tsim Sha Tsui na Kowloon także zakopali i juz budują, i to wszystko. W TV narzekają że ceny mieszkań zawsze rosły, ale od 2015 roku już się obniżyły o kilka procent i do końca 2016 mogą spaść następne 8% -ale jakie to ceny? Za 100 m2 w porządnej dzielnicy to wołają 5 milionów US dolców, już dawno przebili Moskwę. Zresztą krakałem o tym około rok temu jak były antychińskie strajki w Hkongu, Pekin nie pozwoli podskoczyć sobie, centrum finansów przenosi się do Shanghaju. 

Moze Hong Kong przestanie byc centrum finansowym Azji, ale nadal zostanie centrum turystycznym. Ogromne statki wycieczkowce stoja w kolejce jak po świeże bułeczki aby dobić do brzegu - tylko na jeden dzień, bo kilka nastepnych czeka.

Dużo więcej drogich sklepów z biżuterią, z zegarkami, ciuchami czy torebkami Luis Vuitton czy Prada. Kiedyż blisko centrum na parterze można bylo zobaczyć jakąś jadlożarnię czy 7-11, juz nie ma ich. Chińczycy często przyjeżdzają do HK na dzień-dwa, tylko na zakupy - wydają po kilkanaście, kilkadzesiąt tysięy i wracają do Chin.

Przedtem tego nie było, ale już widać białych linoskoczków, żonglerów, spiewaków, muzyków czy po prostu bialych żebraków czy bialych robiących za durnia, aby rozweselić publikę i zebrać trochę grosza na życie. Może jeszcze nie z bidy w Europie, gdyż wydaje mi się że to są zielone ptaszki, jak Cyganie, a wiadomo ze Cygan do pracy nie pójdzie, bo stała praca dla niego to gorsze niż więzienie. A że tlok coraz wiekszy, tabuny wycieczek z Chin co chwila a Chińczyk częsciej niż bialy rzuci kilka Yuanów czy HK$ do kapelusza czy pudełka po butach.

Niedzielne ćwierkanie na skwerach. Tak nazywałem tabuny Filipinek w centrum w niedzele pracujacych jako gosposie w HKongu, a jest takich ponad 100 tysiecy, i w większosci mają wolna niedzielę, wiec pikniki co krok. 20+ lat temu jak byłem pierwszy raz w Hong Kongu, były to młode dziewczęta, teraz to najczęsciej smutne 40-tki. Smutne, co im zostało w życiu, może zarabią na 39-metrowy domek na Filipinach, takie też sprzedawali. Od czasu to czasu widać także marzące 30-tki łypiące na przechodzących białych. Wiek białego nie ma znaczenia, pomiędzy 40 a 80 jest OK, biała twarz wystarczy, ale lepiej być troche lepiej ubranych, wiecej dostaniesz Hi i uśmiechów. Nadal biały jest dla nich szansą na lepsze życie - co sie dziwisz, smutne 40-tki już straciły tą nadzieję.

Odwiedziłem także Night Market na Temple Street, często tam kiedyś zachodziłem bo można było znależć jakieś ciekawe stare rzeczy. Już nic nie ma z tego, trochę podróbek, został tylko jeden Tybetańczyk. Chińska opera uliczna też już dogorywa, ale za to jest cala aleja przepowiadaczy przyszłości.  Dziwne ze nie potrafią przepowiedzeć sobie przyszłości, najczesciej wróżbici to biedni i starzy ludzie. Kiedyś jedna przepowiadala przyszłość znajomemu to dostał ją bardzo czarną, już za życia trzeba zacząc spać w trumnie. Poszedł do nastepnej, dostał tą samą przyszlość, to już go zmartwiło. Dopiero póżniej znależlismy że obie wróżki uczyły się z tych samych podręczników. Na bazarach sprzedają od lat podobne durnostojki i kurzołapki, ale teraz jest więcej ulicznych żarlodajni, specjalność okolicy to krab na ostro. A ceny dla turystów, conajmniej dwa razy drożej niż w Chinach. 

Jedno mnie ucieszyło. W jednym drogim sklepie zauważylem kosmetyki prawie takie same jak rok temu produkowałem dla jednej amerykańskiej firmy. Opakowania bardzo podobne a składniki miały takie same jak mój Moisturizer. Mojemu Jankesowi sprzedawałem je po 10 US dolarów za 50 ml złoty pojemnik i ciągle narzekał że za drogo, tutaj cena za 30 ml była 1249 HK$, około 600 zlotych - tak się robi fortuny w Hong Kongu.

Chińskie Napoje

$
0
0

Jest ich mnóstwo, ale za to mało energetyków. Oczywiście dużo rodem z Coca Coli czy od Pepsi, ale także mnogo niezależnych, małych firm. Pewnie zaslugą jest to, że można dość szybko wdepnąc w taki bizz, urządzenia nie są zbyt drogie. Oczywiście to nie grosze, bo trzeba zacząc od 100000 dolców, ale w tej cenie już można produkować swoje własne butelki plastykowe, kształt możesz sam sobie wymyslić i produkować za około 0.50 RMB za póllitrową butelkę. Na alibabie są cwaniaki, którzy za podobne maszyny wołają nawet 400000, tym to nawet nie odpowiadam, strata czasu.

Znazłem kilka nopoji ziółowych, zdrowotnych, są bardzo popularne w Chinach, dzieci je lubią, ostatnie zdjęcie. Na mój gust są za słodkie i mają tylko 4 ziola, mój napój ma ich 17-ście. Oczywiście, jak będzie rynek zbytu, jak będą kupcy, można i takie też produkować. Nie znam jednak rynku europejskiego czy polskiego, nie ma sensu wydawac miliony i czekac na spzedaż, na poczatek trzeba będzie zlecić rozlewanie innej firmie. Sam powinienem skoncentrować się na sprzedazy, produkcji syropu i może butelek - trudno będzie w Polsce znależć moje kształty albo krzykną straszne pieniądze za wyprodukowanie samej formy butelek - w Chinach to 1000 dolców, ale potrafia wołać i 8000. Może bedzie to najłatwiejszy i najszybszy sposób aby wdepnąć w ten bizzz, innym też będzie można produkować ich butelki. Czytałem niedawno że jacyś młodzi ludzie produkują napój babuni i już sprzedają, ale po 10 zlotych za butelkę - w tej cenie raczej dużej sprzedaży nie będą mieli. Pewnie jest dużo młodych ludzi którzy mają babcie i inne babcine recepty i chcieliby sprzedawać swoje nalewki, ale nie dobijajcie się do mnie z oferta ich sprzedaży, mam swoich kilka. Oczywiscie, jak masz jakiś grosz, mogę pomóc w produkcji, ale to będzie Twój bizz, nie mój, żadnej swojej forsy nie będę topił w czyjeś pomysły.


Chńska Biurokracja

$
0
0

Wyjeżdzam teraz z Chin, fabryka zostaje, limo zostaje, ktoś w końcu musi pracować na mnie. Fabryka jest zapisana w 100% na mnie, zostawmy ją tak, na teraz, pożniej zmienimy status na incorporated i zmienimy tak, aby nie trzeba było płacic żadnych podatkow. Nie ma co się urzędasów pytać bo oni by chcieli tylko wyciągnąc 40% wartości fabryki za zmianę, nie dam sie. Ale z limo trzeba coś zrobić, własność przepisuję na zonke, Chinkę.

Wydawaloby sie, ze prosta formalność, niestety, niestety. W papierach jest wpis urzędu celnego z importu, dawno nieważny, ale trzeba to wymazać. Tam gdzie załatwialiśmy papiery importowe, już ich nie ma, wysyłaja nas na 8-me piętro nowego pałacu. Jedziemy, czekamy z pól godziny. To nie tutaj, inne biuro celne 20 km dalej, jedziemy. Tam nie chcą nas wpuścic, bo to "granica" wodna na rzece, port ferry do Hong Kongu, w koncu jakaś mądrzejsza osoba wysłała na na 5-te piętro aby się zapytac. Łazimy po brudnych korytarzach, wołamy, hukamy, nikogo. W końcu ktoś się znalazł i wysłał nas na odpowiednie piętro. Mile dziewcze mówi ze to ona robi, ale jeszcze nigdy takiego papiórka nie wystawiała, mamy więc poczekać. Przewraca szuflady, gabloty, chociaż na każdym biurku mają komputer. W koncu znalazła zeszyt z ręznymi tabelkami, my też tam jestesmy jak wwoziliśmy limo, 22-go grudnia 2010. Hurrra, tylko wypełnić stos papierków, podanie, z 12 kopiii czegoś tam i mamy przyjść za kilka dni. Czy może się pospieszyć, ma to być na środę. Może, może, ale było, odebrałem świstek dzisiaj i biegiem do urzędu rejestracji samochodów.

Tutaj brat Kacy czekal na nas i na ten papierek i juz problemy. Musimy zrobić odbitke numeru podwozia który jest pod szyba. Nie można tam palca wcisnąc, a co dopiero taśme, czyżby trzeba tłuc szybę. Mamy się pytać szefa zmiany. Jest jeden, oddziału pierwszego, ma sie zapytać w oddziale drugim, ten z kolei w XIII-tym. Ma tak być, tak jest w przepisach, nikt nie chce podjćc decyzji. Jest wyjście, dadzą nam adres gdzie będziemy mogli odbić te numery na wąskim pasku blachy i wtedy zrobić odcisk.  Czy to legalne?, kto to wie, ale będą odciski, dzisiaj już za pózno, zrobimy jutro, dzisiaj tylko załatwiamy papiery, czyli paszporty, zdjecia, stos innych papierów. Nie zgadza sie, w papierach wpisali moje nazwisko po chińsku, w paszporcie jest alfabet łaciński, ich komputer tego nie chce przyjąc, W końcu zgodził się bo mamy notarialne tlumaczenie paszportu, ale znowu NIE, jest nowy paszport, starego ważność się skończyła i tego nowego jeszcze nie mam notarialnego tlumaczenia, jest u notariusza, będzie gotowy za kilka dni. Wywalam mu na biurko stos papierow, ze to jestem ja, ta sama osoba. W koncu go przekonałem, widzę że facio chce pomóć ale przepisy, przepisy. W końcu ze stosu papierów wybrał akt ślubu ze zdjeciem nas obu, to przekonało go, więc nastepna kopia, już wpisuje dane w komputerze. Znowu mur, nie ma chińskiej wizy w polskim paszporcie, on jest w Chinach nieważny, wiza jest w amerykańskim, dlaczego? znowu chce odrzucic. Mówie urzedasowi ze wjechałem do Hong Kongu na paszporcie amerykańskim i tylko w tym pasporcie wystawiaja chińska wizę. Nie będę dziadowi się tlumaczył że nie chciałem wjeżdzam na polskim gdyż przedłużyłem pobyt bez wizy, zapłacilem 6000 kary, ale dodatkowo być może nie wpuszczą mnie do Chin za karę powiedzmy nastepne 6 miesięcy, wolałem nie ryzykować, zresztą na US pass dostałem 10-letnia wize, na polskim daliby powiedzmy na 3-6 mięsiące. OK, dotarło, tylko muszę napisać oświadczenie że zmieniłem obywatelstwo. Niech ci będzie, masz nastepny świstek, Następne zdjęcie, już razem z żonka jak do ślubu, 25 podpisów i 25 odcisków palca w czerwonym tuszu. Nie musiałem malować dupska na czerwono i robic odcisku, już nie było potrzebne.  Limo już nie jest moje, to tylko połowa roboty, jutro trzeba rejestrować na Kacy nazwisko, drugie tyle papierow, ale bedzie to robil agent za "tylko" 700 RMB. Podziękowałem urzędasowi i przyrzekłem, ze następnym razem to przyprowadzę z soba także trójke dzieci i teściową, będzie bardzej przekonywująco.

To robiłem na wesoło, wpadl facio na mój dobry humor. Ale innym razem to juz nie wytrzymałem i wydarłem ryja na głupią niedouczoną babę. Wziołem dzieci na basen, a ona nie chce nas wpuścic bo wedlug jej na każde dziecko ma byc jeden dorosły opiekun, babsko nie doczytało instrukcji. Nawet maly Horus zacząl sie pytać, skąd weżmiemy trzech dorosłych. Takie chińskie zycie, im mniejsze g... tym bardzej śmierdzi i chce być ważne.

Bye Bye China - Baj Baj Chiny

$
0
0

A przeżyłem tam (z przerwami) ponad 15 lat, na początku planowane było, jak zawsze, tylko 10. Jeszcze kilka miesięcy temu szukałem swojego miejsca na wyspie Hainan, także w Yunnan na granicy Laosu, Myanmar-Burma. Kilka miesięcy temu kupiłem łazika by poszwędać się po Chinach, chciałem tam mieszkać na stale, wszystko jednak diabli wzieli. Narastało to powoli, w końcu trzeba było podjąc decyzję o wyjeżdzie. I tak ostatnie 5 lat już nie musiałem być w Chinach, firma pracuje już beze mnie, sam mogę zajmować się czym tylko chcę i gdzie tylko mi się wymarzy. Ciągle myslałem o rozkręceniu w Chinach jakiegoś innego bizz, w końcu jednak minusy przeważyły,  trzeba było wyjechać. A dlaczego?, pokaże krok po kroku, od tych najważniejszych do mniej istotnych, ale także ważnych. Wcale to nie znaczy że Chiny już kompletnie nie nadają się do życia dla białego, są ludzie którzy sobie Chiny chwalą - sam jednak dorosłem do wyjazdu.

Teraz dlaczego:

Nauka Angielskiego dla Dzieci

Dzieci uczą się w prywatnej szkole bilingual, koszt roczny to okolo 100 000 RMB za wszystkie 3. Jest tam 1-2 nauczycieli angielskiego obcokrajowców na 1000 uczniów, czyli około minuty-dwie na każde dziecko tygodniowo. Po ukończeniu szkoły będą potrafiły powiedzieć "whats you name", albo nie dużo więcej. Porządna szkoła angielska ale już powiedzmy w Kantonie kosztuje 200 000 - 300 000 RMB za dziecko, czyli powinienem na samą naukę anglelskiego wydawać rocznie powiedzmy milion. Gdzie sens, gdzie logika, zupełna durnato aby brać pod uwagę takie rozwiązanie, ponadto dalej dzieci będą się truły w jeszcze gorszym powietrzu, bo w większym mieście. W Anglii, w USA czy na Malcie dzieci mogą chodzić do lepszych państwowych szkół i wraz z życiem, wydatki będą dużo niższe i lepiej będą znały angielski, nawet po roku. Nie musze juz byc w Chinach, wiec po co to kontynuowac. Szkoły angielskie w Polsce to także wydatek rzędu 2000-4000 złotych na dziecko miesięcznie.

Pogoda

Południe Chin, okolice Kantonu to bardzo często temperatura 35-40C, może być i 45C i wilgotnoscść 80-90%. Trzeba ciągle przebywać w klimatyzowanych pomieszczeniach a jak tylko wyjdzie się na zewnątrz, to po minucie jest się mokrym więc ucieczka do domu czy do biura i często prysznic 5-7 razy dziennie, więc jeszcze gorzej. Wytrzymywałem, bo musiałem, ale do czasu. Brak apetytu, ale człek puchnie jak gąbka, nasiąka powoli wodą. Jeszcze kilka lat w Chinach i musieliby mnie upychać kolanami w trumnie. Także nasza biała skóra już też odmawia posłuszeństwa i zaczynają się swędzenia, wypryski. To dotyczy nie tylko nas białych, bo moja Chineczka też narzeka na wilgotność, być może gdyż pochodzi z prowincji bardziej na północ. Aby przeżyć tam Chińczycy piją gorącą wodę albo ziołową herbatkę Won Lo Kat obniżającą temperaturę ciała - W południowych Chinach sprzedaje się jej dużo więcej niż Coca Coli. 

https://www.google.pl/?ion=1&espv=2#newwindow=1&q=Wong+Lo+Kat

Szkolnictwo Chińskie

Mnie to nie dotyczy, ale dzieci nie uczą się przedmiotu, uczą się przede wszystkim zapamiętywania, nie myślenia. Młodzi Chinczycy znają dużo słówek angielskich, ale już nie potrafią składać je w zdania, także inne przedmioty to wykuwanie, nawet na studiach. Starsza córka studiowała na chińskiej uczelni w Kantonie, to zaliczała jakiś tam przedmiot, ale miernie gdyż odpowiadała własnymi zdaniami a nie formułką z książki, czyli według Chinoli była kiepska, niedouczona. 

Zanieczyszczenia powietrza, wody

W Chinach codziennie umiera 4000 ludzi z powodu złego powietrza. Kolo mnie nie jest tak żle jak w Pekinie, ale dlaczego mam żyć w smrodzie. W mojej chińskiej wsi niebo jest szare, najczęściej słońca nie widać a żeby zobaczyć niebieskie niebo, to muszę wznieść się na wysokość 2000 metrów. Ostatnie dwa lata nie wyjeżdzałem z Chin, więc przez te dwa lata nie widzałem błekitu, dopiero zdałem sobie z tego sprawę w samolocie. Porównajcie sami jakie jest zanieczyszczenie powietrza w Chinach i powiedzmy we Wrocławiu, chociaż w miastach na całym świecie też nie jest najlepiej.

http://aqicn.org/city/jiangmen/

http://aqicn.org/city/poland/dolnoslaskie/wroclaw-korzeniowskiego/

Woda, to następny chiński problem. Niekiedy zdarza się, ze wypłyną zdechle ryby bo ktoś tam spuścił chemiczny ściek, lokalny problem. Dużo większym problemem o ktorym się jeszcze w Chinach nie pisze jest to, że woda ze studni głębinowych już jest tak zanieczyszczona że nie nadaję się do picia. Skażenie wody fluorem wschodnich uprzemysłowionych dzielnic Chin graniczących z oceanem przekracza normy kilkakrotnie. Taki sam problem mają Indie i dużo Hindusów umiera z powodu picia wody ze studni, a jaką mają pić jak innej wody nie ma. Fluor odkłada się w szyszynce, powoduje jej skrystalizowanie, skamienienie i w sumie ogłupianie człeka i narodu. W Polsce jest podobny problem, wodę w kanalizacji fluoruje się, nigdzie nie mogę znależć pasty do zębów bez fluoru (w Chinach jest), trzeba więc zrobić paste samemu i używać sody oczyszczonej z olejem kokosowym.

  Chinska Kuchnia na południu

Nie lubię łazić po restauracjach, wolę jedzenie przygotowane w domu. Sam z moją Chinką czym tam się zajmujemy, tylko niekiedy ugotuję coś po polsku,  sprzątanie i gotowanie zostawia się lokalnej gosposi. Innych nie ma, a one na poludniu Chin gotują bez przypraw, bez smaku. Jedyne ich przyprawy to sól, pieprz, cukier i MSG (monosodium glutamine), te dwa ostatnie wyrzuciłem z domu. Zmuszam się więc do jadła naszej gosposi, inne były jeszcze gorsze albo jedziemy do fabryki gdzie gotuje teściowa, jej potrawy są już zjadliwe bo pochodzi z prowincji Hunan, bardziej na północ. Moja ulubiona potrawa w Chinach to bagietka z masłem i z czosnkiem zapijana mlekiem, na wieczór potrafię zjeżć całą główkę czosnku i to 1-2 razy w tygodniu.

Oszukaństwo chińskie, podrabianie wszystkiego

Naczelnym motorem życia Chińczyka jest zarobek, zysk za wszelką cene. Społeczeństwo jeszcze biedne moralnie, ale już z forsą, niekiedy bardzo duzą. Cóż się dziwić, jest to najczęściej pierwsze pokolenie, dzieci biednych chłopów które przesiadło się z rowerów do drogich samochodów. Bez zasad moralnych trzeba się więc spodziewać "nieprzewidywalnego" na każdym kroku. Jakiś czas temu było to mleko dla dzieci z chemikaliami czy malowane mieso, sztuczne jajka, mozna znależć dziesiątki różnych przykładów prawie każdego dnia.

Kilka tygodni temu nasza gosposia miała zrobić pierogi z miesem - z reguły kupujemy w dużym supermarkecie (maja tam podrabianą polską wódkę), tym razem kupiła mięso wraz z warzywami na bazarze. Zjadłem i padłem, wysypka wszędzie, alergia, uczulenie na coś, musiałem wypić z litr wapnia aby mi przeszło - na szczęscie mam w domu witaminy D3 i K2, więc pewnie wapno nie zostało w żyłach. Co to było, nie wiem. Może podrasowane mięso, może warzywa podlewane wodą ze ścieków - dlatego też swieżych warzyw w Chinach nie jada się. Lubię wino, ale w Chinach kompletnie odzwyczaiłem się od picia wina. Lokalne to może być tylko chemia, importowane są albo podrabiane, albo dużo za drogie - Francuskie Bordeaux, nawet jeśli oryginalne, to importuje się te z najniższej pólki a w Chinach to już kosztują dziesiatki czy setki Yuanów. Czytałem na  http://www.wine-searcher.com/ o Bordeaux za 8400 RMB (5000 złotych za butelkę), które we Francji kosztuje 5 Euro. Czereśnie w Chinach są bardzo drogie, pojawiły się takze w naszym supermarkecie RT-Mart - sama chemia w smaku. Pomidory czy ogórki rosną bez ziemi, w rurkach z wodą z chemią (mówie że rosną na ścianie), ładnie wyglądają, ale bez żadnego smaku, Moja Chinka twierdzi że na taobao (odpowiednik polskiego allegro) 60-70 procent to podróbki, sławna Alibaba czy Aliexpress to najczęściej pośrednicy znający dobrze angielski oferujący produkty kogoś innego z 50-300% prowizją. Warto tam szukać co nas interesuje, ale nie kupować, trzeba to robić bezpośrednio, zaoszczędzisz dużo. Pewnie kazdy kto mieszkał w Chinach czy handlował z Chinami ma takich przykładów dziesiatki, jesli nie setki. Męczy mieszkanie pomiędzy krętaczami, ileż w końcu mam być za jelenia.

Brud, brud

Czesto widać także w dużych miastach jak obniżaja się szyby w drogim eleganckim samochodzie i cały śmietnik ląduje na ulicy. W dużych miastach armia sprzątaczy to koryguje, ale na prowincji to już stosy śmieci w każdym zakątku. Chińczycy sprzątaja, ale po łebkach, tylko środek, kąty są zawsze brudne. Plucie, charkanie, smarkanie na ulicy to codzienny obrazek, dzieci robiący siku czy coś innego gdzie stoją to standard, nie szuka się toalety. Po jakimś czasie przyzwyczaisz się do brudu wokół, ale jak długo można tego nie widzieć. Plusem natomiast jest że pijaczków, meneli wyciągających łapę po Yuana jak w Polsce po złotówkę w Chinach nie ma.

Brak Zieleni, brak przestrzeni, wszędzie tłumy, komercjalizacja na każdym kroku

Chciałem zostać w Chinach, ale nie w okolicach Kantonu, gdzieś gdzie będzie więcej zieleni i dobrego powietrza. Pojechaliśmy do Sanya, tj na chińskie Hawaje. szukaliśmy jakiegos małego hoteliku blisko morza. Nie ma, wszędzie kolosy na 5000 gości. Rząd chiński tak wywindował ceny ziemi że tylko Howard Johnson czy Hiltona stać na kupno i nic dziwnego że póżniej  budują ogromne resorty. Więc siedzisz na plaży czy na basenie, wokół 5000 wrzeszczących Chińczyków, szczególnie kobiety, inaczej nie potrafią rozmawiać. Aby jeszcze można było zawiesić oko na jakiejś ładnej Chince - nie ma, są chude, stroje kapielowe z XiX wieku, szlak trafił wakacje. Na nastepne wakacje pojechaliśmy do prowincji Yunnan. Dalej, może mniej ludzi. O nie, za mną oraz przede mną łazi zawsze 5 milionów Chińczyków. Byle atrakcja, to dwie godziny aby dojechać do parkingu, następne godziny stania w kolejce po bilet i się chodzi rzędem, jak mrówki. Pojechaliśmy do tropikalnej dżungli, są w Chinach jeszcze resztki. Dzieci chciały pojeżdzić na linie w koronach drzew, wydatek 480 RMB od głowy (300 zlotych), mały Horus też chciał, nie bał się, niech mają dzieci frajdę. W następnym dniu pojechaliśmy do innego kawałka dżungli gdzie zyją dzikie słonie - nie było już biletów, ale 3 godziny staliśmy w kolejce w samochodzie. Nawet jeden biedny słoń się zdenerwował i przestawił 15 samochodów - dopiero póżniej przeczytalismy że nie tylko smród spalin, tlok, a ponadto jego partnerka porzuciła go i znalazła innego słonia-kochanka. Samo życie, wśród słoni także. Jak jest jakieś wolne miejsce, gdziekolwiek, to budują mieszkalne wieżowce dla przyszłych chętnych, niedługo naturę bedziesz mógł oglądac w Chinach tylko na folderach.

Więc co z Chinami. Aby mieszkać gdzie jest jeszcze czyste powietrze, to zostają tylko Tybet (wysoko w górach, zimno) oraz okolice Urumuqi (pustynia). Mamy jeszcze pól willi z dużym tarasem w prowincji Guangxi w Bama Dolinie Długowiecznych, ale tam nudno, jeszcze jestem za młody aby czekać tam na swoją śmierc, może kiedyś. To jest dobre miejsce raczej dla teściów na starość, zresztą lubię je także.

Wiec wyjazd z Chin. Zresztą moja Chinka też mnie na to namawia - dla jej i dla zdrowia dzieci. Ponadto, dzieci są obywatelami Świata, nie tylko Chin czy Polski, mają myśleć szerzej, nie zaściankowo, życie i nauka w kilku różnych krajach na pewno im w tym pomoże. Może za rok będzie to Polska? Pożyjemy-zobaczymy. Nigdzie nie pisze, że Chiny sa kompletnie Bee, Beee, Beee. Kiedyś je znowu odwiedzę, w końcu nadal żyjemy z Chin, fabryka zostaje, nadal kupujemy tam różne towary i importujemy. Zadowolony jestem z tego co tam osiągnąłem chociaż nie wszystko co planowałem udało się zrealizować. Mamy troje wspaniałych dzieci jak je na wesoło przezywam Numer 5, Numer 6 i Numer 7. Z drugiej strony mój 15-letni pobyt w złym powietrzu na pewno odbije się to na moim zdrowiu, zobaczymy to za kilka lat. Nadal namawiam każdego, że jeśli nie możesz znależć swojego miejsca w Polsce czy gdzieś tam, jedz do Chin, tracisz tylko czas a możesz dużo nauczyć się. Może tam czekają na Ciebie Twoje miliony i druga połowa. Znajomy z Kantonu, młody czlowiek, po 3 latach pobytu w Chinach kupił juz drugie mieszkanie, tym razem na 55-tym piętrze za 1.4 miliona RMB. Oczywiście część forsy ma z banku, ale ma, będzie wynajmował dla turystów którzy chcą pomieszkać w chmurach. Ale on uczy rano, uczy wieczorem, handluje polskim mlekiem dla dzieci i bursztynami, nie ma nawet czasu aby pobawic się swoim dzieckiem, tylko praca i praca. Jego wybór, nikt do tego nie zmusza.

Sam swoją chińska ścieżkę już przeszedłem, czas na coś nowego, świat jest duży. Kto następny, miejsce dla ciebie w Chinach też się znajdzie.

Polskie Życie na Pół Gwizdka

$
0
0

Nie powracajacy, nie czuję się tak. Ostatnio nie było mnie 3 lata a co się zmieniło w Polsce? Na pewno zmiany są, drzewa są wyższe, gdzieś tam budują szybką drogę, pociągi są nowe, są jakieś tam nowe drogi czy nowe budynki ale tylko w większych miastach, na prowincji nic się nie dzieje. Jakoś mnie dziwią tramwaje, hałaśliwy stos żelastwa, jakby z poprzedniej epoki. A ponadto co?? Wielkie NIC, dalej ludzie jakby w amoku, bez energii, bez uśmiechu, aby przeżyć. Dalej niesolidność, słowa rzucone na wiatr, jakoś to będzie. Więcej samochodów na drogach, ale dużo złomów, aż dziwota że to jeszcze się porusza. Nadal narzekanie na rząd, na ustrój, gospodarke, położenie w Europie, ale brak krytycznego spojrzenia na siebie czy szukanie błędów w swoim zachowaniu i braku chęci do zmian, nikomu nie chce się dupy ruszyć. Dziwi mnie to, w porównaniu z Chinami nawet bardzo, tam wszyscy chcą pracowac, bogacić się, coś mieć z tego życia. W Polsce to aby tylko zjeść, napić się piwa, oglądnąć mecz i spać, w żadnym wypadku aby myśleć. Oczywiście jest w tym dużo "zasług" klechów - po co pracować, wystarczy się tylko modlić, życie dopiero bedziemy mieli po śmierci, na tej ziemi jesteśmy tymczasowo. 

Poszedłem do lokalnego urzędu cos tam załatwić, Panienka twierdzi że to sie nie da załatwic chociaż w przepisach jest całkowicie inaczej. Woła na pomoc koleżanki, cały ich stos, wszystkie niedouczone. Wyciągaja stosy papierów, opłat, a zadnej działalności jeszcze nawet nie zacząłem. Jak wiec mam zaczynać od stresów, czy to jest mi potrzebne? Produkcja i marketing będzie więc w Czechach. Rozmawialem z ludzmi ktorzy się znaja na sprzedaży w Polsce. Facet twierdzi ze rynek w Polsce kontroluje wąska grupa związania z małymi sklepami typu Biedronka, Lidl czy Tesco i aby wejść na rynek, trzeba wydać conajmniej 15 milionów a z tego duża część pojdzie na łapówki, póżniej nadal trzeba płacić pólkowe, wózkowe i od cholery innych oplat. 

Inna sprawa, lepkie łapki polaczków. Kiedys pzrygotowalewm artykół dla lokalnej prasy że urzadzam Muzeum śztuki Chińskiej, miałem ładną kolekcję. Facet w gazecie przestrzegał mnie gdyż jak dotychczas wszelkie ogłoszenia ze coś-gdześ jest kończyły się włamaniem i kradzieżą. Nie potrzeba było ogłaszac, nie było mnie 3 lata, kolega zaglądal do magazynu ale nie mieszkał tam, było kilka wlamań i całą kolekcje diabli wzieli. Nie tylko to, wynieśli mi dużo narzedzi i innych rzeczy. Złapali raz złodzeji, poszli siedzieć, ale nic nie odzyskałem.

Czy się nadal nadaję na Polskę, czy mam sie nauczyć minimalizacji życia, marzeń, czy mam się wyrzec planowania swojej i moich dzieci przyszłości? 

Nie sądzie, Polska to tylko przystanek, nie przystań. Zresztą jak będę kiedyś szukał miejsca na końcowke, wolę już swoją Bama długowieczności w Chinach, bliżej to Malta jest lepsza, czy Tajlandia, nawet średniego Polaka może być stać na to. 


Sport do Dupy

$
0
0

Wczoraj wieczorem, wrzaski, krzyki, adrenaliza w góre, a ja poszedłem spać. Zresztą wcześniej zrobilem za kólkiem ponad 600 km, musiałem kupić jakiś mały samochodzik swoim polskim babom.

Co to na dzisiaj jest wielki sport, nie tylko piłka. Jest to walka koncernów, kto da więcej forsy na reklamy. Wszystkie grupy są już na podobnym poziomie możliwości mięśni swoich zawodników, są prawie równo, a o wyniku kto jest najlepszy decyduje tylko szczęście - raz Polacy mieli szczęście ze Szwajcarią, wczoraj inni mieli więcej szcześcia. Czy nie lepiej byłoby z samego początku kopać po 5 razy piłkę do bramek??  - ale wtedy nie byłoby tych milionów od piwowarów. Zresztą jak mam wypić Tyskie, to już wolę wodę i każdemu tak radze, wpychanie się wszędzie z Tyskim wywołuje odwrotny skutek. Piwowarzy odbiją sobie te miliony, podniosą ceny piwa, kibice zapłacą, koło się zamyka. Zresztą co to za sport, to jest wielki business. Jedynie Islandia jest ludzka, to są normalni ludzie, ktorzy coś robią innego w życiu. Jaki zawód ma jak on się nazywa, moment, moment.. aha, Lewandowski, zawód Kopacz Piłki - zresztą nic dziwnego, dają mu tyle forsy ze nie opłaca się robić cokolwiek innego. Zresztą brawo Lewandowski, jak już coś robisz w życiu, rób to jak najlepiej. Za komuny robiono z zawodów kopaczy jakiś dym, teraz to już nikt nie dba o to, tylko forsa na stół panowie.

Ponadto, szowinizm plemmieny, kraj przeciwko krajowi, ale to nie są rdzenni krajanie urodzeni w tym kraju, tylko zbieranina kupiona za dużą forsę skąds tam. Na tej samej zasadzie można by zrobić mecz tych którym wycięto jedną nerkę przeciwko tym, którym wycięto jedno jądro, "tyż" byłoby ciekawie a dużo większa selekcja zawodników.

Rozumiem, lud potrzebuje chleba i igrzysk i trzeba to im dać, ale obecnie to są zawody tych co mogą i chcą więcej zapłacić przeciwko tym, którzy już ją mają, w każdej dziedzinie sportu. Oczywiście, jeśli by wrócić do korzeni Igrzysk, poziom sportu spadł by, ale nie zawsze, islandzki dentysta i stolarz także pokazali klasę. 

Widzę jednak nastepnych klientów mojego Horusa, mojego napoju ziołowego. Wszyscy już kopią w 100% swoich możliwości fizycznych, mała szansa aby coś tutaj zrobic nowego, może tylko więcej i więcej ganiania za piłką na treningach. Ale są inne możliwości, powinni lepiej myśleć nawet ganiając za piłką, a u sportowców z myśleniem to już jest różnie, więc będą następni klienci mojego ziołopoju. 

amsil com Pozycjonowanie SEO

$
0
0

Trzeba popracować nad tą stronką. Jeszcze nic nie produkujemy, ale bedziemy, teraz tylko niech ludzie wiedzą że coś się dzieje. Kiedyś w SEO byłem dobry, zorganizowałem sprzedaż kanap poprzez Internet i mieliśmy po 200 tysięcy dolców sprzedaży miesięcznie. 

Oczywiście sam tego nie zrobię, szukam ludzi do pomocy. Na polskim Allegro to najczęsciej dzeciarnia, jeśli nie wiekowo to na pewno pod względem znajomości przedmiotu. Ładne obrazki, dobra propaganda, ale jak sprawdzi się co oni zrobili ze swoją stronką, to w większosci po prostu nie istnieją, mój amsil juz jest lepszy, a tam od lat nikt nad nią nie pracował. Trzeba szukać inaczej.

Kilkanaście lat temu jak startowalem z meblami, znalazłem jedną amerykańską stronke która za 39 dolców ogłosila mnie - mówię teraz że była to najlepiej zainwestowana forsa w moim życiu, póżniej przyniosła miliony. Niestety, była za dobra, ktoś ja wykupil i teraz pewnie wolają tysiące za miesiąc. Sam też płaciłem podobnie. Na początku miałem studenta z Politechniki Wrocławskiej, płaciłem mu 1500-1800 złociszy na miesiąc a dolar wtedy był po 2,20 zeta. Dużo zrobił, znał się na SEO, ale pózniej zaczął mnie olewać, a forsę dalej brał.  Zrobił duży błąd, bo chciałem zaoferować mu udziały w firmie czy jakiś procent z mojej sprzedaży, nigdzie tego gdzieś indziej nie zarobi. Pózniej był młody polski zydek, ten to narobił mi bałaganu. Miał stałą pensję aby tylko dbać aby wszystkie moje stronki meblowe chodziły bez zarzutu, a ten wcisnął swoje niewidoczne dla oka linki aby zarobić na boku. Google to znalazł i wykosił mnie, przez rok nie było mnie na Internecie, przestałem być indeksowany, straciłem PR, sprzedaż kanap starsznie spadła, ale wygrzebałem się. Pózniej byl Filipinczyk, znalazłem go poprzez wspólzawodnictwo SEO, są często takie. Był dobry, szybko dodał mi 1700 linków, byłem w Googlu wysoko na np. leather sofa. Płaciłem mu miesięcznie 700 dolców - tylko pierwszy miesiąc był warty, póżniej już się obijał, więc też pogoniłem.  Oczywiście, sam też cały czas pracowałem. Kiedyś odwiedzilem swój magazyn w Kalifornii a tam stos kanap Le Corbusier leży, czeka, nie ma kupców, ponad 50 000 dolców tego było. Trzeba było posiedzieć nad kompem przez dwa tygodnie po 15 godzin dziennie i wszystkie znalazły chętnych. Można było ciągnąc ten bizz mimo że amerykański rynek w 2008 roku się zawalił, ale miałem dość hameryki. Nie ma młodych chętnych do pracy, a na tym łatwo można zarobić z 20000 dolców miesięcznie. 

A teraz ??, mam czas, sam się uczę też. Poczytajcie na dole kogo nadal szukam, ale za małe pieniążki na początek bo jeszcze nie ma biznesu nie ma cash flow i niech jakis człek pokaże co potrafi. Oczywiście, małe prace daję innym też. Ktoś tam z Mołdawii, inny z San Salwador, jeszcze inny z Indii też pracują. Ale to są małe prace za 5-7 dolców sztuka, trzeba wybierać te które mogą dać jakieś efekty. Możecie mówic że wykorzystuję ludzi, ale daję im pracę a oni w ten sposób potrafią zarobić rocznie kilkaset tysięcy dolców. Jest duzo narzędzi SEO na rynku, większość niestety złych, ale są też dobre, trzeba je wybrać, niektóre kupić i dopracować aby dawały resultaty. Jak się ktoś zna na SEO i potrafi ustawić swój komputer a on stale pracuje, a może być takich komputerów dziesiątki po 5 dolców za jakis tam czas, najczęściej kilka godzin jego pracy. Ci z Mołdawii, nie wiem ilu ich jest, ale w ciągu ostatnich 2-3 lat zarobili ponad 300000 dolców, milion dwieście tysięcy złotówek, w Mołdawii to już jest duża fortuna. Na stronce Fiverr są tez Polacy, ale chyba tylko małe płotki.

Pracujemy nad SEO dopiero tydzień, ale efekty juz są. Przedtem mieliśmy 238 linków, jest już 266, a 2000 innych już zreryfikowanych czeka aby inne programy je znalazły. Inny program lxrmarketplace.com zlicza już 783 backlinki i stale ta liczba rośnie. Rośnie takze liczba odwiedzająych Amsil.com. W Internecie najbardziej ceni się ilu masz odwiedziających Twoją stronkę w ciągu dnia-miesiąca, z tego tylko 0.1% może kupić. Więc jeśli masz setke dziennie, może w ciagu tygodnia ktoś-coś tam kupi, ale jeśli masz 10000 odwiedzin dzienne, możesz już być zajęty. Oczywiście, możesz kupić tanio dziesiatki tysięcy odwiedzin, ale to będzie tylko maszyna, nie kupcy - tak robią cwaniaki kretacze jak chcą sprzedać swoją www. Ale jak chcesz prowadzić jakis bizzz, zależy Ci na odwiedzających z krwi i kości. Ludzie szukają poprzez jakieś hasła, słowa kluczowe, więc takie które są z twojej branży powinny być na pierwszej stronie Googla. Nasze już są, np ziołowy napój energetyczny, Horus elixir of life, Horus eliksir życia i inne, a to dopiero początek, będzie takich słówek kilkadzesiąt i to na pierwszej stronie Googla. Potrzebujemy trochę czasu i nim zaczniemy produkcję, juz ludzie powinni nas szukać z forsą gotowi do kupna.

O'le Amigos.

ta grafika poniżej jest z http://checkpagerank.net/index.php

 


domain analysis for: amsil.com

Google PageRank: 0/10     cPR Score: coming
soon     Domain Authority: 5   Page Authority: 5   Domain Validity: Checking...           Global Rank: 0 Alexa USA Rank: 0 Alexa Reach Rank: 0 Alexa Site Links: 0         External Backlinks: 266 Referring Domains: 64 Moje ogłoszenie, poszło już w świat: ============================ description:  Making You Rich working on SEO

initial budget: 30.00 $ per month

http://amsil.com/ keywords: Horus, napoj, ziolowy, dlugowiecznosc, naturalny, zdrowotny, zdrowie, Li Qing Yun, energia, energetyczny, ziola, Elixir of Life
Dear reader,
Yes, I know, it is a low price, but in India this is still 2000 Rupees. At present time  we don't need full time SEO. At the beginning, if you have the proper SEO tools, it will only take a few hours per month of your time, but with progress, it will mean more money and more work. Let me introduce myself. I'm an Electronic Engineer, an entrepreneur, for the past 15 years I was living in China where i set up a large company selling furniture mostly by Internet. My webpages: www.shangrilafurnish.com, shangrilasofa.com, are now closed because the US market collapsed in 2008. At the peak we had plenty of visitors, our www had a PR6, I understand  how SEO works and with external help from Philippines I made it happen. Now I'm working on a new business, producing and marketing a Herbal Natural Energy Drink - the factory will be located in Czech Republic and at the beginning marketed to Polish people - I'm Polish and I'm in Poland now. In a few years our business will be bigger than Red Bull and we will be multimillionaires. Now we are not producing anything, that's the reason our SEO initial budget is very low, since there is no cash flow. I know, positioning is time consuming and you can't expect any results overnight, but check "Horus napoj" - we are already positioned as "1" and "3" on Google.
'm looking for men or women with a vision - I know, you can't survive on 20 bucks, you need to have other job, for now it is your job on the side, but this is only the beginning. If you check alexa.com, you'll notice most SEO are coming from India, and that's the reason I only answer to Indian e-mails. My idea at the beginning is making some "noise" about our activities, from the SEO point of view we have to be more visible on the Internet by only using a few key words, even if we are not selling anything yet. People should talk about new products which should be shortly on the market. Our Healthy Herbal Natural Drink won't be expensive and it will positioned on the market between bottled water and Red Bull - and finally may even replace Red Bull and Coca Cola. I can do it, I just need time.
If you have a vision and patience and want to be rich in the future, you are welcome to respond to jan@amsil.com with descriptions and samples of your previous work on your clients' web pages. If you are not interested or happen to be busy, but think you know somebody who could do this, please pass this info on to your SEO friends.  Having strong SEO tools is essential to save time - my former SEO with a single click of the mouse could do 1700 links to my web page. Otherwise, just ignore this message.
Keep smiling and be happy
Jan  PS check this link to see how proper marketing should be done https://www.ted.com/talks/seth_godin_on_sliced_bread?language=en I'm checking our www performance by http://checkpagerank.net/index.php suggested strategy: don't build links too fast, we don't want to be burn by Google SE True statement: " The fact is that most of those agencies charge clients $1000+ monthly for SEO work actually just resell services that they get on places like Fiverr, BHW ,  Anything500   and other SEO forums for a very cheap price.

Chińskie TV Show z Białymi Dziećmi

$
0
0

Przysłali mi więcej zdjęc z Chin. Dzieci rosna, ciągle zapraszają je na różne wystawy, zabawy, rosną mi celebrytki. 

Ale jak to bedzie w Europie?

Chińskie Biurokratyczne Schody Budowlane

$
0
0

Odgrażałem sie od dawna, ze opiszę swoje perypetie budowlane w Chinach - w końcu dostałem zdjecia gotowego magazynu i mogę zakończyć ten temat. Rząd chiński stara się zmniejszyć zanieczyszczenie i wszelkimi sposobami ogarnicza wzrost biznesu na wybrzeżach - jednak w głębi Chin buduj co chcesz, ale w Heshan koło Kantonu mnie to też dotkneło.

Mieliśmy wolną 1500 mkw działkę, więc trzeba coś tam wybudowac, bedzie łatwa forsa z wynajmu i zamarzyło mi się ze postawię tam najpierw 6-cio, ale pozniej 4-piętrowy budynek. Ale moge poświęcić na to własną gotówke powiedzmy milion, resztę trzeba brać z banku. Obcokrajowcom nie dadzą żadnych forsy, ale że już wybudowałem jedną fabrykę, można wziąć hipoteke, można było załatwić. Jedyny szkopuł że jak wezmę 4-5 miliony, to zyski z wynajmu mogą nie pokryć rat w banku. Trzeba ograniczyć koszta własne ale i tak ROI (Return Of Investment) będzie około 7 lat - czyli przez następne 7 lat trzeba bedzie zaciskać pasa.

Najpierw trzeba mieć plany. Moja wieś zgadza sie, firma projektowa zrobiła je w 17-u kopiach, każdy plan to duża teczka każda z 20 arkuszy kosztowały 50 000 RMB, dodatkowo 10000 na badanie gruntu, jesteśmy gotowi. Mamy twardy grunt, ale budynek ma mieć 4 piętra, tj powyżej 3, więc musimy stawiać na żelbetonowych palach wbijanych w grunt - 110 pali, kazdy 8 metrow dlugosci, następne 200000 w plecy, nie ma innego wyjścia. Rozdaliśmy plany firmom budowlanym, wszelkim urzędasom, czekamy na rezultaty. Wieś dobija się najbardziej abyśmy wpłacili ćwierć miliona za pozwolenie, chcą miec forse jak najszybciej. Niech czekają, najpierw wszyscy maja dac OK. Najtańszy deweloper chce to wybudować za 5 milionów stan zamknięty, bez wykończeniówki i skończą to za 6 miesięcy. Niestety, nie stać mnie na to, będziemy budowali etapami systemem gospodarczym. Jak twierdzi znajomy developer w ten sposób coś zaoszczędzę, ale same papiery będę załatwiał conajmniej 6 miesięcy - póżniej zobaczycie że po 9-ciu miesiącach biurokratycznych przebojów poddałem sie.  

Policzylismy ze muszę kupić 1000 ton stali po 2000 za tone plus 1500 m3 betonu za 750 000 rmb w gruszkach - około km od nas jest duża fabryka, przywioza gratis,  z tym nie będzie problemów. Jest firma która chce budować za 850 000, nasze materiały, trzeba tylko pożyczyć rusztowania i oszalunek. Czyli jakieś oszczędności mogą być, ale musimy sami załatwiać wszelkie papiery.

No i droga przez mękę. Wodę mamy swoje studnie, prad mamy trafo 200 KVA, wystarczy. Ścieki trzeba podsteplować plany, oczywiscie wyciagaja łapę po forsę. Piorunochnony zrobi firma która robiła w poprzednich budynkach, tylko trzeba zapłacić za pieczatki albo dać zaliczkę za robotę. Ppoż - mamy mieć zbiornik na wodę 625 m3, nie ma  miejsca gdzie to zrobić, może pod podłogą nowego budynku, wtedy koszta w góre. Firma, która robiła poprzednio ma wyjście - mamy już stary zbiornik na 120 m3 (w starych planach jest 350)  i miejsce na nowy 100 m2, tam sie zacznie kopać i niech przyjadą zrobić inspekcje, i tak nie będą wiedzieli jak głęboko się kopie - tak wszyscy robia. Ale następne dwie duże pompy to musze kupic, razem bedzie ich 4. Wiejski szef osiedla nie chce podpisać planów, ale jak zapłacimy, można będzie to zalatwic, pewnie liczy na 100000. Mamy mieć rządowe oszacowanie nowego budynku - kobita mówi ze to będzie na około 10 milionów i z tego będą chcieli mieć podatki, ale do 8 milionów można będzie zbić, jak coś-tam..///!@&% -  wiemy o co chodzi. Mówię ze mamy wycenę na 5 milionów - nie ma znaczenia, nowy budynek będzie warty 10 milionow i z tego powinniśmy póżniej płacić podatki. Mur zaczął się w urzędzie ochrony środowiska. Złożyliśmy papiery i czekamy. Bez zapowiedzi przyszło kilku urzędasów jak nas nie było w fabryce i połazili gdzie chcieli. A nasz jeden podnajemca produkuje tanie meble z wiurów dla Arabów -  brud i kurz. Zadzwonili do nas że w żadnym wypadku nie dostaniemy pozwolenia na budowe fabryki mebli. Mozemy wyrzucic go a facio jest solidny i placi na czas, wyczyścic fabrykę i jeszcze raz składać o pozwolenie. Ale czy ten wyrzucony podnajemnca będzie chciał wrócić, może budynek stać pusty przez kilka miesięcy.  Zrobienie nowych planów jako na biura może rozwiązać sprawę, ale tylko tymczasowo i nastepne koszta nowych planów - zresztą mogą odwiedzić nas póżniej i wtedy już zamkną fabrykę mebli na amen. Na koniec jakiś inny urząd dobił mnie gdyż zażądał abym podwyższył kapitał zakładowy z 2 do 3 milionow dolarów czyli mam przysłać do Chin milion dolców. To można też obejść gdyż ludzie wywożą walizki chińskiej waluty do Hong Kongu, tam wymieniaja na dolary i robią bankowy transfer do Chin, wybierają w Chinach w RMB i tak robia kilka-kilkanaście razy aż będzie milion, ale czy to warto?

Wiec znowu do stoł z ołówkiem i liczymy co można zrobic, czy warto budować. W ostatnich 10 latach wartość budynków nie tylko że nie wzrosła, wręcz zmalała gdyż cena stali i cementu poszła w dół, tylko robocizna i ceny ziemi poszły dobrze w góre. Więc na budowie dużo się nie zarobi. Czy nie lepiej postawić tani blaszak a jak bedzie jakaś zbędna forsa za to kupić wiecej ziemi i stawiać więcej blaszaków? Ponadto bez stresów czy to będzie wynajęte czy nie, czy będą pieniądze aby zapłacic ratę do banku.

No i powstal następny blaszak, bez papierów, bez pozwoleń, bez pożyczek, bez placenia podatków. Oczywiście jest tymczasowy, ale może taki stać nastepne 40 lat. Urzędasy nie mogą się przyczepić gdyż mamy papiery że załatwiamy wszelkie pozwolenia by postawić cos stalego, ale utknęło to gdzieś tam w urzędach, mamy na to dowody.

Przy okazji tesciu wybudował 3 czy 4ry pokoje gościnne dla kierowców cieżarówek - przyjeżdzaja z/po materiały w okolice i nie mają gdzie odpocząć kilka godzin

Pura Vida jak mówią bracia Moskale.

Polski Mamrot Pospolity z Rodziny Nieudaczników

$
0
0

Wyrzucam, kasuję takich od razu, ale od czasu do czasu jakiś sie prześlizgnie. A odnosi sie to do mojego napoju Horusa, już go robię i rozdzielam. I od razu można zauwazyć wyrażną granicę pomiędzy tymi którzy go chcą spróbować, a tymi którzy bez zastanowienia odrzucają go. Nie ma róznicy wyksztalcenie, wiek, coś innego ich rozgranicza. Ci co coś osiągneli w tym życiu, czy też chcą osiągnąc są otwarci na nowe wyzwania, smaki, chcą go spróbowaći. Ci drudzy, mamroci i kołduny, od razy mówią NIE, z byle powodu. I to nie ma znaczenia czy ten-ten jest honoris causa szkoły podstawowej, inżynierem z Kalifornii czy robolem w korpo. Są juz zamknięci, kiedyś mówilo się o takich zakute łby, a sam określam ich że są już na swojej scieżce śmierci. Z czasem tylko będzie gorzej z nimi, będą się bardzej zamykać w swoim świecie, no i po jakimś tam czasie kaput.  Już nie rozumieją że WŁAŚNIE IM MÓJ NAPÓJ POBUDZAJĄCY SZYSZYNKĘ JEST NAJBARDZIEJ POTRZEBNY. Są już jak dzieci które nie chcą jeść szpinaku a już nie ma mamusi która powie twardo - Jedz to smarkaczu bo to jest dobre dla twojego zdrowia.

Organizm ludzki to bardzo złożona maszyna i nie wiadomo co może nam pomóc, lekarze też w wiekszosci to tylko eksperymentują - jak pomoże to im chwała, a jak nie to do piachu i zrzuca się winę na chorobę a nie na złego lekarza. Na wschodzie jest inne podejście - zapobiegać chorobom, utrzymywać organizm w dobrej formie. Z tego powodu dużo chińskich czy tybetańskich ziół najczęściej sprzedaje się w formie kompozycji ziołowych. Najbardziej znana na zachodzie to PADMA28, ma 22 składniki ziołowe plus minerały.  Tybetańczycy pracowali nad nią wieki, ale brukselski biurokrata jednym pociągnieciem piórka wyrzucił któreś tam i powstała mało skuteczna Padma Basic. Palmę 28 już nie można kupić w Polsce, tylko w Szwajcarii gdzie ją produkują, albo w Tybecie pod originalną nazwą  Cong zhi 6. 

Nasz napój zawiera 17 skladniki, kompletna lista ziół i minerałów jest poniżej. Są to najlepsze zioła utrzymujące nasz organizm w dobrej forme umyslowej i fizycznej, często nazywane ziołami długowieczności, ale wiecej uwagi zwróciliśmy na odkrystalizowanie szyszynki. Już Kartesjusz w XVII wieku zwrócił na nią uwagę i uważał ją za łącznik pomiedzy tym światem i innymi światami, on jest autorem powiedzenia Cogito ego sum - Mysle, więc jestem. Mamy nadzeję że nasz napój Horusa chociaż trochę przybliży nas do tego, gdyż z myśleniem w narodzie polskim nie jest najlepiej.

O postępach naszej pracy czytaj na http://amsil.com/

Z etykiety:

Został opracowany po wieloletnich poszukiwaniach przepisu legendarnego napoju długowieczności o nazwa SOMA. Jest przygotowany z najlepszych i najzdrowszych ziół, owoców i minerałów importowanych z wielu zakątków świata a badania nad nim ma początek w czasach egipskiego faraona Horusa, poprzez Kartesjusza po współczesne najnowsze osiągnięcia nauki o genach człowieka i teorii telemetrycznej DNA z połączeniem osiągnięć Naturalnej Medycyny Chińskiej i Medycyny Ajurweda Indii.

 

Napój Horusa ma szerokie zastosowanie:

- odkrystalizowanie szyszynki i dzięki temu pomaga zrozumieć ten świat i widzieć go w wielu wymiarach

- poprawia pracę mózgu i zwiększa koncentrację

- zwiększa porost włosów a także libido.

- poprawia metabolizm i pomaga nasz organizm w równowadze biologicznej i energetycznej.

- spowalnia proces starzenia, zabezpiecza przed chorobami

- eliminuje z naszego organizmu szkodliwe wolne rodniki tlenu

- wiele innych działań zdrowotnych, zobacz dzałania poszczególnych ziół

 

Składniki:

Ozonowana woda, owoce tamarindo, japoński rdest, cytryniec chiński, astrogalus, owoce Buddhy, jagody goji, zioła Gotu kola, Zen-szen, Milorząb dwuklapowy, Witamina B3 Nicotynamide, Co Q-10, DMAE, Mumijo, Tauryna, L-Lysine oraz dla poprawienia smaku mała ilość naturalnej czarnej melasy oraz miodu. W przyszłości bedzie słabo gazowany wodorem.

Nie zawiera kofeiny, sztucznych barwników czy konserwantów. Pasteryzowany.

Wyprodukowano w Czechach dla http://AMSIL.com/

 

Viewing all 69 articles
Browse latest View live