Wyłazi znowu problem. Ktoś tam z Polski pyta się o analizator zdrowia Quantum. Dla mnie to zwykłe oszustwo, ale z Polski mam ofertę, ze to ok, ale za 1800 złotych - podobne w Chinach są po 60-80 dolców, poczytajcie
http://bialychinczyk.blox.pl/2014/04/Chinskie-analizatory-zdrowia-i-medycyna-naturalna.html
Lubię dobre wino, ale w Chinach całkowicie odzwyczaiłem sie od picia wina, bo te lepsze są 3-10 razy przepłacane, dodatkowo w 80% sa falszywymi. W drukarnii widzałem setki naklejek win zachodnich, jakie wina produkowali. Zostaje mi pić tylko te tanie chińskie, ale te sprzedaja takze jako importowane (często z błędami interpunkcji), nie ma co pic. Znajoma Włoszka przyniosla mi butelkę jakoby z Włoch - ładna naklejka ale sikacz przedni, pewnie kupili w Chinach.
Inny przypadek. Rusek, Polak czy Zyd, nie ma znaczenia. Sprzedawal torebki, dość drogo. Przyszła Chinka, po targach kupila 3 za 5000 RMB, tj za 3000 zlotych. Po pół godziny wraca, ale z trzema faciami, jeden w mundurze policjanta i twierdzą ze one są fałszywe. Sprzedawca dwoi się i troi i chce udowodnić że są oryginalne, chcą wiedzieć gdzie je kupił. Sprzedawca przygotowany na to, pokazuje stos rachunków, najcześciej z Hong Kongu z różnych żródeł. Chinczycy znają ten fach, sprawdzają rachunki pod lupą i okazuje sie, ze większość są produkowane na tym samym papierze i tą sama drukarką. Dają więc wybór sprzedawcy - albo płaci karę 20000 RMB i zamyka sklepik, albo oni zabieraja cały towar i rachunki do sprawdzenia jego zakupów i zakładają sprawę w sądzie. Jeśli prawdziwe, oddadzą wszystko, jeśli są jakieś fałszywki, będzie konfiskata plus koszta sądowe plus prawdopodobna deportacja, może jakiś tam czas w pudle także.
Sprzedawca przestraszony, coś tam miał na sumieniu, zapłacił.
Pożniej okazało się że policjant byl fałszywy, podeszli człeka.
O fałszywych policjantach słyszalem kilka lat temu w Szenzhen, na granicy z Hong Kongiem. To że lapią Johnów w hotelu z panienką Chinką, to mała gęś, takie kosztowało tylko 5000 RMB. Łapali turystów na dużo wiecej.
Uliczny handlarz "antyków" wciskał białemu za małe grosze jakiś rzeczywisty antyk, ale małej wartości. Po kilku minutach był aresztowany i wsadzany do pudla i aby sie wydostac, musial zapłacić 100000. Siedzał tak długo aż zapłacił, albo rodzina/znajomi przysłała. Policja z handlarzem się dzieliła i antyk wracał na rynek i czekał na nastepnego turystę-frajera.
Falszywych buddyńskich mnichów tez można spotkać. Oczekuje się od nich jakiejsc ascezy, a on grubiutki, wypasiony jak świnka czy jak amerykański policjant z papierosem w zębach i zaczepia ludzi w restauracji. Nic dziwnego, ze pożniej świat obiega zdjecie jak policja bije mnichów, a to są zwykli oszuści. Prawdziwego mnicha łatwo rozpoznać.
Sklepiki po wsiach, są pełne, ale najcześciej podróbki, najlepiej kupować w dużych sieciach, mniejsza szansa bycia frajerem. Jednak nie zawsze to prawda - raz kupiłem miód w dużej sieci Lotus - sama chemia - wsadz łyżeczkę takiego miodu do gorącej wody, będzie smoła. Taobao to także loteria - kupiłem tam masło i zółty ser - oba fałszywki.