Chinczycy w Hong Kongu juz wyprzedzili Japonię w długości życia, a kiedy Chiny będą pierwsze? Powoli, powoli się zbliżają. Więc podglądamy stare Chiny i uczymy się jak to osiągnąc. Najlepszym przykładem jest dieta i żywot Mistrza Zielarza Li Ching-Yuan który żyl podobno 256 lat. Nie tylko dieta, ale także za wszelką cenę unikanie stresów, być w ruchu i zapobiegać wyłączaniu sie naszego głównego komputera czyli szyszynki. A świat z GMO, chemia w każdej łyżce straty czy w każdej kropli wody na pewno nam w tym nie pomaga. Nasza szyszynka z każdym dniem schodzi na psy gdyż nawet w 40 roku zycia juz jest w 60% skrystalizowana, wyłączana powoli. Szukamy sposobów z całego świata, więc 3000-letnia hinduska medycyna Ayurveda też coś wnosi, współczesne teorie skracania się telemerów końcówek chromosonów naszego DNA także bierzemy pod uwagę.
Czy jest to nasz swięty graal?. Pewnie nie, ale jesteśmy bliżej celu, możemy błądzic, ale szukamy, szukamy. Już pozytywne efekty są, testujemy, sprawdzamy, porównujemy, uczymy się.
No i stałem się pigularzem. Mierzę, warze, mielę, wącham, próbuję na sobie. Efekty już są - wystarczy mi 6 godzin snu, żadne korzonki, łamanie czy łupanie w krzyżu, bóle w stawach, w porównaniu z rówieśnikami jestem szybszy i jakby na podwyższonych obrotach, uśmiech na twarzy, łeb też pracuje bez zarzutu i nie zwalnia. Robimy zawody z dziećmi kto szybciej wejdzie po ruchomych schodach pod prąd - one z zeszytem ze szkoły a ja z siatkami z zakupami. Zobaczymy ile lat jeszcze będę wygrywał. A jak już nie bo one będą szybsze to nie dlatego ze starzeję się, ale dzieci dorastają. Maratonu jednak nie planuję wygrać ale jak mam życ conajmniej 120 lat to trzeba zacząć dbać o swój odwłok.
No i jest kuchenna manufacturka. Młotkiem do schabowych rozdrabniamy korzenie, mielemy w młynku do kawy, sitkiem do herbaty eliminujemy większe kawałki, kapsułki napełniamy ręcznie jak się robiło za czasów dziadka Mroza, ale postępy są. Nie ma co się śmiać, Apple Corporation też zaczynało od garażu, najważniejsze aby mieć dobry produkt. A w środku w kapsułkach jest 10 ziół i minerałów, wszystko naturalne, żadnej chemii. Jest tam shizandra, zensheń, Gingko Biloba, Astragalus, Gotu Kola, Fo-Ti, Nicotynamide B3, DMAE, CoQ10 i Shijalit z Himalajów. Co można zmieścić w 500 miligramowej kapsułce. Następna wersja, już jako Elixir of Life bedzie zawierala 17 składników, ale to będzie 350 mililitrowa buteleczka ze smacznym napojem. Ma on szansę wyeliminować wszelkie napoje energetyczne czy coca colę, bo będzie zdrowa, bez kofeiny, w 100% naturalna. Oprócz shilajit wszystkie składniki kiedyś opisywałem, można o każdym znależć mnóstwo informacji googlując. Nasz Shilajit jest z Tybetu zbierany na wysokościach 3000-6000 metrów, zawiera triterpeny, kwas fulwinowych i kwasy humusowe oraz jony 85 minerałów łatwo przyswajalnych przez nasz organizm oraz powodujacy że inne zioła są przyswajalne w dużo większym stopniu niż jako stosowane niezależnie. Shijalit nie jest tani bo detaliści chcą go sprzedać aż za 7 dolarów za gram, gdy w naszym słoiczku z 100-tką kapsułek jest jego 5 gramów. Można też kupić Shijalit w różnych formach, ekstrakty, ale tam jest tego tyle co kot napłakał - producenci suplementów już stosują metody medyków - jest tam tego AŻ tyle, że powinieneś tego zażywać dużo i często kupować nowe.
Nie święci garki lepią. Ideą jest doprowadzić organizm do stanu jak sie miało 40 czy 50 lat i tak utrzymać przez następne 150 lat. Oczywiście, mogą być w naszym odwłoku jakieś większe braki i trzeba bedzie jakiegoś ziela brać w końskich dawkach. Jakie to ziela mają być? Mamy czas aby poduczyć się i znależć odpowiednie. Wujek Google pomoże, ale nie zawsze, trzeba sięgać po mądre książki, a jest ich na rynku miliony. Sam szukam na Amazonie i to najczęściej używane, jak najtaniej, często po 1-99 centów plus 3.99$ za przesyłkę. Jak mam wydać 100 dolarów na książki to wolę mieć więcej różnych tanich ksiażek niż jedną nową i drogą.